Honor. Dziwne pojęcie. Anachroniczne. Gdzieś w okolicy "Godziny pąsowej róży" albo wąsatych husarów.
Jakieś 2 dni temu okazało się, że nie tylko.
Egzamin na specjalizacji, 10 osób w sali, wykładowca musi wyjść na kilka minut i mówi: "ale musicie mi obiecać, na honor, że przez te kilka minut nikt z państwa się nie odezwie ani nie zajrzy w niczyją kartkę. Czy ktoś z państwa się nie zgadza na takie warunki? Zgadzają się państwo? Ok. Tylko pamiętajcie. Honor!"
Cud. Cisza przez 4 minuty, praca własna, w spokoju, bez ściąg (prawdopodobnie, siedziałam w pierwszej ławce jak zwykle, zresztą, na tej specjalizacji mało kto robi ściągi).
Można. Da się. I tyle
(miałam jeszcze napisać coś o ulgach uniwersytetu dla matek ale nie mam już siły)
Jakieś 2 dni temu okazało się, że nie tylko.
Egzamin na specjalizacji, 10 osób w sali, wykładowca musi wyjść na kilka minut i mówi: "ale musicie mi obiecać, na honor, że przez te kilka minut nikt z państwa się nie odezwie ani nie zajrzy w niczyją kartkę. Czy ktoś z państwa się nie zgadza na takie warunki? Zgadzają się państwo? Ok. Tylko pamiętajcie. Honor!"
Cud. Cisza przez 4 minuty, praca własna, w spokoju, bez ściąg (prawdopodobnie, siedziałam w pierwszej ławce jak zwykle, zresztą, na tej specjalizacji mało kto robi ściągi).
Można. Da się. I tyle
(miałam jeszcze napisać coś o ulgach uniwersytetu dla matek ale nie mam już siły)
Lubi to.
OdpowiedzUsuńI żałuje, że to raczej wyjątek a nie reguła wśród "kwiatu polskiej młodzieży" (Tfu, zakała rodziny!)