Poomoc

Pajacyk, Wspieraj Dobro, Okruszek, Polskie Serce, Habitat, Pusta Miska, Wyklikaj Żywność - Kliknij i Pomóż

piątek, 24 września 2010

wyjezdzam

na terenówki, na Słowację.
Jak wrócę to opiszę.

niedziela, 19 września 2010

Szeptunka

moja pra-.... babcia była Szeptunką. Taką szamanką, co to leczy ludzi i odczynia uroki.

Kiedy byłam niemowlęciem strasznie płakałam, miałam jakieś kolki,  zaczynało się to od 20, kończyło o 22 i tak dzień w dzień. Kiedy rodzice przyjechali na święta do rodziny, pewna ciotka wzięła mnie na ręce i "odczyniła urok". Płakanie ustało, od razu i na zawsze.

Moja chrzestna pracuje na oddziale psychiatrycznym. Opowiadała nam dziś, ze niektóre choroby psychiczne "to nie do końca są choroby", niektórzy z tych ludzi są... opętani. Jedna z lekarek o pięknym imieniu Ałła, taka trochę szeptunka, potrafiła z drugiego końca województwa zadzwonić na oddział, żeby zapytać czy ktoś umarł, bo "ona czuje". Namalowała ciotce w gabinecie runy, bo mówi ze na oddziale psyche to rożne paskudztwa mogą się do człowieka przyplątać. Że jak przyjęli jednego pacjenta to dziwi się otwierały same i jakieś 'mgły" przez nie przechodziły i takie tam i się skończyło jak go wypisali... Dr Ałła mówi, ze ona widzi dusze i czasem do niej przychodzą po śmierci i proszą żeby je "przeprowadzić na druga stronę". Zresztą ciotka tez "przeprowadza" na oddziale, jak ktoś umiera, mówi ze gromnicę ma i wszystko i "odprowadza" umierających pacjentów.

Jest XXI, duchów nie ma, prawda? To dlaczego ja czasem boję się zejść na dół domu. Dlaczego moja koleżanki boją się mojego domu w nocy  bo mówią ze "straszny jest"? Dlaczego czasem czuję blokadę przed wejściem na strych żeby powiesić pranie i kot za nic nie che ze mnę tam wejść? Dlaczego często obracam się na pustej ulicy bo wydaje mi się ze ktoś tam jest? I nikogo tam nie znajduję. Czy takie zdolności się dziedziczy? Czemu ludzie do mnie lgną  i szukaja pocieszenia? Nawet jeśli widzimy się po raz pierwszy w życiu. Czemu czasem boje się wyjechać z domu, bo wydaje mi się ze jak jestem to nic złego się nie stanie, a jak wyjadę to nie wiadomo? Jestem szeptunką? Jak? czemu nikt mnie tego nie nauczył? Jak sie tego nauczyć? Uciekać czy wyjśc na przeciw? Tłumaczę sny, mam przeczucia, którym zdarza się sprawdzać, wyczuwam intencje ludzi... Czasem mówię "nie idz tam" choć nie wiem skąd i dlaczego...

Ciągnie mnie do tarota. Strasznie. Ale tez odrzuca. Boję się. Bo skoro kart "wiedzą" co jest było i co będzie. To skąd WIEDZA? KTO im powiedział? I jak to COŚ obejdzie sie ze mna?

całkiem sporo wyników wyszukiwania "szeptunka" http://www.google.pl/search?hl=pl&rlz=1B3GGLL_plPL372PL373&&sa=X&ei=dzyVTL_7CoWMswaZ-Mxk&ved=0CCAQBSgA&q=szeptunka&spell=1

Do imion, które nadałabym córce (to zawsze jest córka nigdy syn), do Olgi i Zofi dołączyła Ałła.

I w klimacie
http://www.youtube.com/watch?v=3mH6ALgpPgs

piątek, 17 września 2010

Bleh

taki niesmak, jak zgaga... ciężka sztuka wyboru, czyli jak zrobić tak, żeby było dobrze.
A teraz siedzę w domu, słucham jak rodzicie z Ciotką Zosią rozmawiaja o historii rodziny.
I tak mi się moralnie odbija, mogłam go to  może jakoś delikatniej załatwić.
Wrócę niedługo, obiecuję.

Przepraszam.

EDIT
A w ogóle dziś kolejna rocznica, 17 września, babcine urodziny i historia też. W sumie to stąd te odwiedziny.

środa, 15 września 2010

Tym razem bez polemiki

Ile lesbijek jest potrzebnych do wkręcenia jednej żarówki? Dwie. Jedna wkręca żarówkę, a druga mówi: 'Jak ty to pięknie robisz, kochanie!
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,7175455,Barbie_Girls___pierwszy_polski_lesbijski_kabaret.html?as=1&startsz=x

Porzućmy płaszcz Konrada

Artykuł już lekko przebrzmiały, ale natrafiłam dziś na niego ponownie czytając stara Angorę znaleziona u babci.
http://www.rp.pl/artykul/530003-Bp-Pieronek--Co-biskupow-obchodza-pomniki-.html
Spodobało mi się stanowisko biskupa. Zacznijmy od tego że odcinam się od całej tej sytuacji z "obroną krzyża", mnie ona nie dotyczy, wiadomości raczej nie oglądam ani nie czytam,  ale od tego nie dało się uciec, jakbym się nie starała. Wiec zaczynajmy, trzeba tę żabę zjeść (a miało nie być o polityce).
Raczej opowiadam się za tym‚ że postawienie krzyża było wynikiem dobrej woli i szlachetnym gestem do momentu‚ w którym krzyż przestał być przedmiotem czci religijnej‚ a stał się orężem walki.
Kiedy stał się orężem walki?
Od chwili‚ gdy słowa prezydenta wypowiedziane w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zostały przekręcone. Powiedział o przeniesieniu krzyża, i to w porozumieniu z władzami kościelnymi‚ a zrobiono z tego usunięcie krzyża. I wtedy się zaczęło. Oskarżono Bronisława Komorowskiego‚ że zaczyna prezydenturę od usuwania krzyża.
 (Pogrubione - redaktor, niepogrubione bp Pieronek). Moim zdaniem - w obliczu tragedii ludzie spontanicznie robią takie rzeczy jak stawianie krzyża i wtedy maja one sens. Wiec ok, ale trzeba wiedzieć, kiedy spasować. I zgadzam się, ze ta walka jest niesmaczna, gdy krzyż zamiast symbolem religijnym staje się karabinem?
Ludzie‚ którzy tego krzyża rzekomo bronią‚ mówią: będzie pomnik‚ nie będzie krzyża. Na czym im zależy? Na pomniku‚ nie na krzyżu. Przeniesienie krzyża było zupełnie logiczne. Należało to zrobić i podjąć odpowiednie kroki. Nie widzę powodu‚ aby w tym miejscu stał krzyż. Ani, tym bardziej‚ aby stał tam pomnik.
Dlaczego?
Przecież prezydent tam nie zginął.
Ale w naszej historii stało się coś ważnego – zginęło prawie 100 najważniejszych w kraju osób‚ przed pałac przychodziły tysiące ludzi. Może warto upamiętnić to obeliskiem‚ monumentem‚ tablicą.
Tablica już jest.
Pierwsze zdanie chyba dobrze kwituje to zamieszanie, ja bym je rowniez nazwała histerią. I najbardziej nielogiczne jest właśnie to, ze pomnik-tablica już jest, może nie najfortunniejsza, ale to trzeba walczyć o lepszą, może innymi środkami.

Może jednak nie wszyscy w tym konflikcie myślą kategoriami partyjnymi. Może chodzi o pamięć historyczną?
W tym konflikcie nie chodzi o pamięć. Chodzi o budowanie siły partii na grobowcu.
Prawda.  W tym kontekście "po trupach do celu" brzmi tyle niesmacznie co... prawdopodobnie.

Jak się podoba księdzu biskupowi komunikat biskupów diecezjalnych z Jasnej Góry?(...)
To jest totalna pomyłka. Po co się tym zajmują? Co biskupów obchodzi stawianie pomników? Przecież to jest apel o postawienie pomnika.
Może to apel o porozumienie? O kompromis?
Niech się biskupi zajmą sprawami wiary i moralności. (...)
Grzech pierworodny polega na upolitycznieniu episkopatu.(...) Większość jest zadymiona PiS-em.(...) Trzeba odejść od polityki. Nie od tego jest Kościół. 
O! toto!

A kto za to ponosi główną odpowiedzialność?
To idzie via Radio Maryja.
To problem‚ z którym episkopat od lat sobie nie radzi.
Nie radzi‚ bo nie chce sobie z tym poradzić.
I cóż ja na to mogę powiedzieć. RM to niebezpieczna siła, bardzo mącąca ludziom w głowach. Siłą, która mogła wyrządzić wiele dobra i pewnie jakieś dobro czyni, lecz wyrządza też wiele zła. I mam do nich dodatkowo prywatne zniechęcenie (rodzina mojego byłego słuchająca RM non stop, ja tu jem obiad czy coś a tu msza "leci", ech)
Bądźmy ostrożni z przypisywaniem wielkości znaku zbawienia każdej rzeczy‚ która ma kształt krzyża. Wielu modnisiów nosi krzyż nie po to‚ by go uczcić‚ ale by z niego zakpić
Grzegorz Napieralski na fali tego sporu zapowiada złożenie w Sejmie projektów ustaw o liberalizacji aborcji‚ związkach partnerskich i parytetach.
Nawet gdyby się to udało‚ to co to ma za związek z Kościołem?
Dotyka nauczania Kościoła w sprawie aborcji‚ moralności.
Moralność to jest działanie zgodne z sumieniem. Jeżeli ktoś jest chrześcijaninem i ma wyrobione sumienie‚ to ustawy mu nie przeszkadzają. Jest faktem‚ że ludzie nieświadomi uważają‚ że jeżeli coś jest dozwolone prawem‚ to jest moralne.

Tutaj należą się biskupowi wielkie brawa.Jeśli ktoś jest chrześcijaninem wiec, co jest zgodne z sumieniem i fakt, ze coś można wcale nie znaczy ze od razu trzeba i należy. Przecież można kupić alkohol, ale czy trzeba od razu się nim upić do nie przytomności?
Bo idea solidarności została przykryta grubą warstwą pychy‚ małości‚ prywaty, głupoty. Przypomina mi się Wyspiański: "miałeś chamie złoty róg‚ został ci się ino sznur". 
Fakt. To takie... polskie. Gorzkie.

Oczywiście wywiad bpa wywołał od razu burzę:
http://fronda.pl/tomasz_terlikowski/blog/szokujacy_wywiad_biskupa_pieronka   fronda 
i omówienie  http://wiadomosci.onet.pl/kraj/to-raczej-biskup-pieronek-jest-zadymiony-po,1,3581792,wiadomosc.html
Lubię FRONDĘ, choć nie potrafię się w niczym z nimi zgodzić. Niesamowici radykałowie, ach miło :P
Ale do rzeczy. Wg publicysty Frondy bp jest zadymiony PO.W tym artykule tylko jedna rzecz jest warta zacytowania.
[bp Pieronek] przekonuje, że zmiany prawne, które postuluje lewica (aborcja, "homo-związki”) nie są sprawą Kościoła.
No cóż, nie są... za to stwierdzenie "homo-związki"...

Kończąc. Takie rozłamy trochę psują obraz "episkopatu jak ze spiżu", ale pokazują też, ze Kościół ma rożne oblicza i te bardzie radykalne i te konserwatywne.

A! Przez cały czas próbuję sobie przypomnieć, jak specjaliści od RM nazywają bpa Pieronka. Bo wymyślanie nazwy w stylu Żydzinski (Życiński) i Aborcza idzie im niezłe.
 I jeszcze jeden art z Frondy
http://fronda.pl/tomasz_terlikowski/blog/szokujacy_wywiad_biskupa_pieronka
 i jeszcze jeden EDIT (tak sobie skaczę po dygresjach)
Ojczyzna moja wolna, wolna...
Więc zrzucam z ramion płaszcz Konrada.
Ojczyzna w więzach już nie biada,
Dźwiga się, wznosi, wstaje wolna.
(A. Słonimski, Czarna wiosna)
 i
Czyli to będzie w Sofii, czy też w Waszyngtonie,
Od egipskich piramid do śniegów Tobolska
Na tysiączne się wiorsty rozsiadła nam Polska,
Papuga wszystkich ludów - w cierniowej koronie. (...)
A latem niech się słońce przegląda w motylach,
A wiosną - niech wiosnę, nie Polskę zobaczę.
(J. Lechoń, Herostrates)
I szukam takiego cytatu "posmoleńskiego" coś o trupach, grobach, w stylu "zostawny umarłym grzebanie umarłych" eh no nie pamietam...

wtorek, 14 września 2010

Murzynek

w kulinarnym kimacie pozostając... jako, że pogoda jesienna i PMS i cukru się chce.. zrobiłam jedno z moich ulubionych ciast:
Murzynek na kwaśnym mleku

1 szkl. cukru
4 jajka
3 łyżki kakao
2 łyżeczki cynamonu
2/3 szkl. oleju
2-3 łyżki dżemu
1 i 1/2 łyżeczki sody
2 szkl. kwaśnego mleka lub maślanki
4 szkl. mąki
owoce sezonowe opcjonalnie

Wymieszać, upiec.

Najkrótszy przepis świata. Warto jednak przed rozpoczęciem prac sprawdzić, czy mamy wszystkie składniki. W przeciwnym razie potrzebna będzie improwizacja (maślanka z resztki maślanki, śmietany i mleka). Uwielbiam to ciasto, mogłabym je zjeść na surowo. A po upieczeniu jest takie mokre i nie zapycha. I muszę tu wyznać publicznie miłość do miksera z obrotową miską, gdzie robienie ciasta sprowadza się do dorzucania kolejnych składników. Acz można je wszystkie wrzucić na raz. Powiedziałabym, ze dzięki temu urządzeniu żona staje się niepotrzebna, mikser zrobi (prawie) wszystko. Ale, ze w moim związku ja częściej używam miksera, uważam zatem, ze ŻONA JEST BARDZO POTRZEBNA!
Lubię być kura domową. Idę wyjąc murzyna z pieca.
(dobra muzina, acz jeszcze nie dopieczona)

A ty studencie jadles juz dzisiaj

Taka mała reklama. Dzieki autorowi tego bloga i samemu blogowi przyżyłam (to kluczowe słowo) wiele radosnych chwil studenckirgo gotowania. A! i uśmiałam się setnie wiele razy.

poniedziałek, 13 września 2010

cytat

Obojętność = ukryta forma nienawiści.

W domu na 4 dni

 a czuję się tu coraz bardziej obco... chce juz sie wyprowadzic, jako gość będe się czuła swobodniej.

sobota, 11 września 2010

Dokopać hostessie

czyli krótkie obserwacje z pracy.
Krótkie, bo siedzę u Koteczka i mam fajniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się blogiem.
Czasem zdarza mi się pracować jako hostessa, ot dorywcza praca. I przeraża mnie niechęć ludzi do tych, którzy pracują, gdy oni odpoczywają, idą przez miasto, robią zakupy. Nie wiem skąd się ona bierze. Ale mnie to irytuje, wręcz wkurza.  nie robię tego dla przyjemności, nie mam sadystycznego zamiłowania do zaczepiania obcych ludzi na ulicy (o! kiedyś jakiś "dziadek" nakrzyczał na mnie ze to niegrzecznie zaczepiać obcych...) eh, dobra, nieważne, jutro znów 6 godzin wydeptywania ścieżki w sklepie R.

czwartek, 2 września 2010

Noż się w kieszeni otwiera


[Finki noszą w kieszeni nóż]
Przeczytałam artykuł... (w zasadzie przeczytałam go po raz pierwszy w gazetowym wydaniu zeszłej zimy, ale dziś przeczytałam ponownie).
Bohaterka artykułu to dr Antu Sorainen, fińska naukowiec (naukowca?), oraz feministka. I ogólnie fascynująca osoba. Szkoda, że fascynuje bardzo negatywnie.

Pani nie jest przeciw mężczyznom?

Przeciwko wielu jestem. Fakt, że to oni przewodzą naszemu społeczeństwu, naszemu światu, powoduje wiele problemów. Obwiniam ich o gwałt, o zmiany klimatyczne, unikanie odpowiedzialności, zwalanie wszystkiego na kobiety. Poza tym robią strasznie dużo hałasu i zatruwają mi życie na co dzień.
 Nie wiem, co tej pani zrobili mężczyźni, ale musiało boleć.O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć oburzenie o przewodzenie światu, to nie potrafię sobie wyobrazić dlaczego to mężczyzn obwiniać o zmiany klimatyczne. Co do zwalania wszystkiego na kobiety, to w moim patriarchalnym domu to faceta wołało się do odkręcenia słoika i wbicia gwoździa (choć ojciec zawsze wychowywał nas bardzo "feministycznie", znaczy jak trzeba przenieść ciężki stół to kobiecość, niestety, nie stoi na przeszkodzie).Och i robią dużo hałasu (polecam stopery) i zatruwają życie (polecam psychologa od nerwicy natręctw).
Ma pani na myśli kogoś szczególnie?

Jest taki facet na basenie, gdzie codziennie pływam. To niewielki basen, jednak kiedy wejdzie do niego 10 kobiet, każda pływa po swoim torze i nigdy sobie nie przeszkadzamy. Wystarczy, że pojawi się ten gość, i nie da się pływać. Rozpycha się, zagarnia całą przestrzeń, wszystkich potrąca.
Wiec wszyscy mężczyźni są źli, bo jeden pan potrąca panią Antu na basenie
Zastanawiało mnie, dlaczego w naszym kraju karano homoseksualizm kobiecy (...) Opuszczone w czasie wojny kobiety przejmowały obowiązki i zachowania męskie. Potem mężczyźni wrócili i społeczeństwo chciało z powrotem wdrożyć kobiety w ich role. Charakterystyczne jest to, że oskarżone zwykle umiały prowadzić samochód, miały dużo swobody, może też władzy i pieniędzy, za bardzo się rządziły, ubierały się po męsku, piły z facetami, a homoseksualne skłonności miały przy okazji. Sięgnięcie po stare, nieużywane prawo było pretekstem, żeby je przywołać do porządku.
Brzmi jak spiskowa teoria dziejów.
fiński pracodawca zatrudniający więcej niż 30 osób musi sporządzić plan walki z dyskryminacją płci w firmie. 
Jest tam mowa o odpowiednich ubikacjach dla kobiet, o tym, że np. w zarządzie nie mogą być tylko mężczyźni i że płace muszą być takie same. Ale nie są.
Jak wyglądają ubikacje odpowiednie dla kobiet? Dlaczego "z miejsca" trzeba sporządzać plan walki z dyskryminacją? Nawet kiedy się nikogo nie dyskryminuje... A co do płac - nie jestem zwolenniczką zrównania płac mężczyzn i kobiet. Wystarczy mi, żeby za TAKA SAMA pracę dostawać TAKIE SAME wynagrodzenie, niezależnie od płci.
Na przykład na naszym uniwersytecie mężczyźni częściej awansują, więc i więcej zarabiają
Może mają, np lepsze wyniki?
Krzywdzone przez mężczyzn kobiety nawet nie proszą o pomoc. 

Czy wy, feministki, próbujecie wejść w kontakt z tamtymi kobietami, wpływać na ich sposób myślenia?

Szczerze mówiąc, nie. Jeśli chodzi o środowisko akademickie, to zwyczajnie jesteśmy zbyt zajęci badaniami naukowymi i nie mamy czasu na kontakt z tak zwanymi prostymi kobietami. Chyba że prywatnie.
I tu dosięgamy sedna sprawy. Bo może tym krzywdzonym kobietom potrzebna jest pomoc, a nie sofistyczne dyskusje o tym, że mężczyźni są odpowiedzialni za zatruwanie klimatu. Ale niektórzy są zbyt zajęci...
A aktywistki feministyczne?

Niektóre to robią. Ale na pewno nie w stopniu dostatecznym. Z drugiej strony - czy to etyczne mówić komuś, jak ma żyć, co myśleć? Wiele z nich akceptuje patriarchat. Może one też nie mają czasu dla nas.
I wszystko byłoby ok, nie mówmy ludziom jak mają żyć. Ale wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby i przyzwolenie na przemoc pod przykrywką wolności jest złe.
na przykład kwestia związków partnerskich osób homoseksualnych. SETA przykłada dużą wagę do ich legalizacji, bo w ich oczach takie quasi-małżeństwo zrównuje homoseksualistów z heterykami.

To nie jest ważne? W Polsce homoseksualiści walczą o legalizację związków homoseksualnych. Wy macie ją od lat.

Mnie to się nie podoba, bo to ślepe naśladowanie wzorców heteroseksualnych. A tym samym uznanie ich, a nie innych za normę. Nie jestem zwolenniczką tych legalizacji, ponieważ jestem przeciwko legalizowaniu jakichkolwiek związków. Zarówno homoseksualnych, jak i heteroseksualnych. Małżeństwo to głupi patriarchalny układ polegający na tym, że jedna osoba staje się własnością drugiej i w którym ludzie mają być ze sobą na zawsze, po to by płodzić lub wychowywać dzieci.

"czy to etyczne mówić komuś, jak ma żyć, co myśleć"... wiec ja pani może mówić, że małżeństwo jest głupie.
Związki partnerskie "zrównują homoseksualistów z heterykami" pod kilkoma prawnymi względami. Ale dlaczego zabronić ludziom wyprawienia ceremonii, pieczętującej, że są razem i się kochają? A układ, gdzie jedna osoba stają się własnością drugiej to było chyba niewolnictwo. I wierzę w związki na całe życie.
Pani zdaniem na czym powinni skoncentrować się homoseksualiści?

Na przykład na krytyce tego, dlaczego każdy człowiek powinien się ożenić albo wyjść za mąż. Ostatnie statystyki mówią, że w Finlandii osiem kobiet na dziesięć rodzi w życiu choć jedno dziecko. Dla mnie to bardzo wysoki wskaźnik. Dlaczego kobieta ma uważać za oczywiste, że musi mieć dziecko? Zamiast tego może się poświecić innym rzeczom. Na przykład walce z ocieplaniem klimatu. Interesuje mnie, co się dzieje z tymi dwiema. Jak one organizują sobie życie w świecie, w którym posiadanie dziecka jest normą. Jak się z tym czują.
Może człowiek żeni się bo chce? Może kobiety rodzą dzieci bo pragną macierzyństwa? A przy okazji pracują na przyrost naturalny kraju i własne emerytury. I jak można porównać rodzenie dzieci do walki o klimat? I mówi to klimatolog in spe :) Pomijając już fakt, ze nie da się walczyć z ociepleniem klimatu, już lepiej urodzić to dziecko.
Ja odczuwam dyskryminację przede wszystkim we własnej rodzinie. To typowa mieszczańska rodzina, w której patriarchat cały czas ma się dobrze. Kobiety w kuchni, ojciec prowadzi samochód i rąbie drewno na działce. Ja nigdy nie pragnęłam dzieci. Ale mam dwie siostry i brata, którzy je mają. Oni są traktowani przez naszych rodziców inaczej. Mają wyższy status. Moim życiem mama i tata się nie interesowali, nigdy mnie nie odwiedzali. Dlaczego mieliby przyjeżdżać do pojedynczej osoby? Liczysz się nie ty, tylko to, czy masz dzieci. Co ciekawe, mam wrażenie, że dzisiejsza młodzież staje się coraz bardziej podobna do pokolenia moich rodziców. To dzieci pokolenia feministek, czyli mojego. My się buntowaliśmy przeciw małżeństwom, walczyliśmy o rozwody. A ci najmłodsi marzą teraz o tym, żeby jak najszybciej założyć rodzinę i zbudować dom. Rośnie generacja neokonserwatystów.
Czyżby jakieś kompleksy? I znów ograniczanie wolności, bo dlaczego zabraniać komuś ślubu, jeśli tego pragnie? I współczuję jej relacji rodzinnych, jeśli rodzina nie odwiedza, i to z powodu braku dzieci.
Jednak to tradycyjne pojmowanie roli kobiety się zmienia. W Finlandii coraz więcej pastorów to kobiety. Na teologii jest dziś podobno więcej studentek niż studentów. W Polsce kobieta ksiądz to coś nie do pomyślenia.

Znowu kobiety wybierają zawody, które polegają na bezpośrednim pomaganiu ludziom. Dlaczego nie pójdą budować domów, naprawiać samochodów? Dlaczego są ciągle pielęgniarkami albo pastorami? Poza tym na wyższych stanowiskach kościelnych ich nie ma. Biskupi, arcybiskupi to zawsze mężczyźni. Kobieta może być najwyżej proboszczem. (...)Dlaczego w kościołach nie obowiązują te same plany antydyskryminacyjne co w firmach?
 Bo kościół to nie firma! 
Bo gdyby starzy mieszkali z młodymi, to kto by się nimi musiał opiekować? Kobiety. Kiedy jesteś córką, jesteś skazana na zajmowanie się swoimi rodzicami. Za darmo. Często z musu.

Można to robić z miłości.

Nie podoba mi się taki rodzaj miłości. Dla mnie miłość wiąże się z dawaniem sobie wolności, nie z opieką. Miłość związana z troszczeniem się to pomysł chrześcijański. Ja nie chcę takiej miłości.

Nie ma pani potrzeby opiekowania się kimś?

Mam. Została mi ona wszczepiona, bo jestem kobietą i byłam wychowywana na kobietę. Opiekowałam się w życiu wieloma osobami. Teraz opiekuję się moją matką, która jest bardzo chora. Ale to nie znaczy, że jestem z tego zadowolona. Jestem osobą bardzo zajętą, mam swoją pracę naukową, obowiązki i byłabym szczęśliwa, gdyby brat i ojciec zechcieli mnie wyręczyć. Ale oni nie mają na to ochoty. Zajmuję się mamą, bo wiem, że gdybym ja tego nie robiła, nikt by tego nie robił.
Dla mnie miłość to również opieka. Nad  Ukochaną, nad rodzicami, rodzeństwem, babcią. Czasem wynika to ze wdzięczności za miłość i opiekę ofiarowaną mnie, czasem tak po prostu. I ja chce takiej miłości.
Jak brat się tłumaczy, gdy pani z nim o tym rozmawia?

Nie tłumaczy się, bo nie odbiera moich telefonów. Ojciec zachowuje się podobnie. Ja go o coś pytam, on nie odpowiada. To nie jest kwestia mojego brata czy ojca. Tak generalnie w naszej kulturze zachowują się bracia i ojcowie.
Nie wydaje mi się. Moi odbierają telefony.

Współczuję jej, choć ma takie życie jakie wybrała, to wydaje się być biednym człowiekiem.
Nie potępiam feministek, każdy ma prawo żyć jak chce. Potępiam głupotę. I narzucanie swojego stylu życia innym, za wszelką cenę.


http://www.johnnykalesony.republika.pl/prawdziwa-feministka.jpg

środa, 1 września 2010

Dorocznie

Konstanty Ildefons Gałczyński




Pieśń o żołnierzach z Westerplatte

Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westarplatte.

(A lato było piękne tego roku).

I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolay rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.

(A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety.)

W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.

I śpiew słyszano taki: -- By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.

Konstanty Ildefons Gałczyński
1939 r.
http://niepoprawni.pl/files/images/westerplatte2yb.jpg

Bieda, panie czyli o pomocy socjalnej

Kilka dni temu do mojego ojca przyszedł sołtys mojej wsi ( i przy okazji znajomy) i dał mu sześć puszek makaronu z miesem, z napisem "Pomoc WE", mówiąc, ze to pomoc dla powodzian. Moj szanowny ojciec wyraził zdumienie, jako że powódz nas nigdy nie dotknęła, nie ma prawa dotkąć, bo mieszkamy na gorce, co wiecej, nie dotknie nikogo z naszej wsi, ponieważ nikt nie mieszka w bezpoiśrenim sąsiedzitwie strumyka, który i tak nie wylewa. Sołtys odrzekł, ze "przyjechało do niego, zrzuculi mu na podwórko i musi cos w tym zrobić".
Tak oto działa pomoc dla powodzian. Niestety nie trafia do tych, którzy jej potrzebują, za to trafi do kuchni pewnej studentki. Zastanawia mnie, ile jeszcze pomocy nie trafia tam gdzie powinno.
Przypomniało mi się to wczoraj, we Wrocławiu, gdy jechałam tramwajem z kilkoma "panami żulami" którzy zmonopolizowali zapach w wagonie i z ich rozmowy wychwyciłam, ze właśnie wracali z miejsca, gdzie rozdają darmowe jedzenie i "wziełem 2 zupy w woreczku".
"Nie ma darmowych obiadów" powtarza matka-ekonomista. Nie istnieje nic darmowego, ani edukacja, ani opieka zdrowotna, ani obiady. Za wszytko ktoś musi zapłacić i cóż, "kto za to pan płaci, pani płaci...". Odkąd pamiętam zawsze bulwersował mnie "socjal". Opieka przeważnie nie trafia do tych co powinna, często "nie opłaca się pracowac" bo można świetnie żyć na zasiłku, a dzieci chodza głodne. Bo dlaczego mam płacić na coś, z czego skorzyta ktoś inny. A jak brakuje pieniedzy w budżecie to przecież mozna podnieść podatki, VAT... (nie chce mi się więcej pisać)

Zawsze z nieba spadnie odpowiedni link
http://www.joemonster.org/link/pokaz/19214/Jak_dziala_pomoc_spoleczna_w_Polsce
---------------------------------------------------------------------------------------------------
A tak z innej beczki - na Pogórzu juz jesień. Czuć ja w powietrzu.