Poomoc

Pajacyk, Wspieraj Dobro, Okruszek, Polskie Serce, Habitat, Pusta Miska, Wyklikaj Żywność - Kliknij i Pomóż

czwartek, 22 grudnia 2011

Nie

jakoś w tym roku nie lubię świąt.
Nie czuję jakoś tej atmosfery, zatłoczone markety i pociągi dają mi się we znaki, prezenty w tym roku wyjątkowo skromne, jako, że próbuję stanąć na własne nogi (wychodzi fatalnie), dom nie ogarnięty, wszytsko nie tak..
Gdybym mogła spędzać je tak, jakbym chciała, to nie ruszałabym się z Wrocławia. Nie robiłabym prezentów i ograniczyła potrawy wigilijne do jakichś 6. Ale nie żyję dla siebie, przyjeżdżam na te święta dla moich rodziców. Amen.
http://cytaty.eu/szczegoly/jesli-czegos-na-swiecie-8665.html

sobota, 17 grudnia 2011

multikulti

W poszukiwaniu materiałów do pracy magisterskiej znalazłam portal www.multikulti.org.pl  (polecam). I przy okazji fajny art (może go już kiedyś wrzucałam)
http://www.multikulti.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=142&Itemid=9&limit=1&limitstart=0


środa, 14 grudnia 2011

:*

:* kochanie

poniedziałek, 12 grudnia 2011

prasóweczka

1. http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,10782328,Teologia_queer__czyli_czy_geje_trafia_do_nieba__WIDEOSONDA_.html
takie tam
2. http://www.kominek.in/2011/12/tylko-odwazni-potrafia-uciekac/
fantastyczny tekst, jeden z niewielu u Kominka, z którym się zgadzam.
Po pierwsze wzruszający akapit o marzeniach o dużym mieście, zresztą Warszawa zafascynowała mnie lata temu i do tej pory nie odpuściła.

To, dla mnie, bardzo osobisty tekst. O tym, że trzeba umieć postawić granicę, gdzie zaczyna się "moje". Że czasem trzeba odejść, ale też dać odejść innym. Jakbym kiedyś była taka mądra, to nie przeciągałabym "skwaśniałych" związków, licząc, że się jeszcze ułoży, naprawi, tym razem się uda.

Powalczyć o marzenia. Niewielu rzeczy w życiu żałuję - w zasadzie jednej - że dałam się zdominować rodzicom i zamiast jechac na pół roku do Gruzji usłyszałam - skończ studia. I skończyłam, zaczęłam kolejne i kolejne... I chyba taka szansa już mi się nie trafi, a cena była niewielka - rok w plecy. Wiele razy słyszałam "na marzenia przyjdzie czas", otóż - nie przyjdzie, najlepszy czas jest tu i teraz. A w zasadzie był na studiach, pewnie teraz będzie tylko gorzej.

Uczę się stawiać na swoim. Wiem, że czasem rani to moich bliskich, ale uczę ich, że nie przeżyją za mnie życia.
Czasem trzeba żyć tylko dla siebie. Przestać uzależniać swoje decyzje od "żeby tylko kogoś nie zranić, żeby inni byli zadowoleni, tak będzie lepiej dla wszystkich"
Życie jest krótkie. Młodość jest krótka. Tylko jeden raz przeżyjemy dzisiejszy dzień, ten miesiąc, ten rok. Czy warto żyć dla kogoś, a nie dla siebie?
Jeśli chcemy być szczęśliwi, musimy mieć odwagę być od czasu do czasu być egoistami, sukinsynami i chamami. Mieć odwagę rzucić wszystko w cholerę i odejść. Mieć odwagę kochać najbardziej siebie samego.
3. http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,10784844,Groniec__Prasowanie_i_spiewanie.html?as=1&startsz=x  
świetny wywiad

4. Niedawno powiedziałam, że praca ze 6zł/h to prostytucja. Tylko, że mam za małe cojones by wyśmiać kogoś, kto mi proponuje taką stawkę na rozmowie. Więc, może jednak mnie nie przyjmą. Zresztą - potrzebuję jakiejkolwiek pracy w tym miesiącu. Później coś wymyślę. Wiec, nie wiem, czy trzymać te kciuki, czy nie...

czwartek, 8 grudnia 2011

wtorek, 6 grudnia 2011

Hend mejd

http://mojekreacyjki.blogspot.com/2011/12/miao-byc-na-wiosne-jest-teraz.html
bardzo chciałabym to dostać, zatem linkuję :)

niedziela, 4 grudnia 2011

Kiedy jest się na dnie teatru słychać pukanie Hanuszkiewicza

Przemądry wywiad, z bardzo mąrdym człowiekiem.
Na dowód tego, kilka cytatów, niestety wiele nadal aktualnych, choc wywiad sprzed lat.
http://wyborcza.pl/1,75480,10757229,Hanuszkiewicz__Moja_nowa_Balladyna.html?as=1&startsz=x
Wszystkich naszych najwybitniejszych pisarzy i poetów oskarżaliśmy o zdradę narodu. Największy poeta baroku Andrzej Morsztyn, największy w oświeceniu Stanisław Trembecki, Mickiewicz, Słowacki, Garczyński, Krasiński, Norwid, Prus, Wyspiański, Żeromski, Gombrowicz, Mochnacki i Brzozowski. Nazywaliśmy ich złymi Polakami, ba, nawet agentami rosyjskimi, niektórzy umarli w infamii, bo mówili rzeczy gorzkie i bolesne.

Możemy oczywiście te fragmenty przytępiać, skracać czy pomijać. Możemy również całą scenę z Papieżem z "Kordiana" (w realizacji TV na całą Polskę!) wyrzucić ze spektaklu żeby, jak przeczytałem "nie urazić naszego Papieża" (...)
 A już pachnącym recenzenckim kwiatkiem doby ostatniej było wystąpienie młodego człowieka w Drugim Programie TV, który najpierw napadł na Słonimskiego i Mazowieckiego, a potem zaszczyciwszy moją osobę tak wspaniałym towarzystwem powiedział krótko, a celnie: "Hanuszkiewicz robiąc tak atrakcyjną >>Balladynę<< w Narodowym odwracał uwagę od budowy komunizmu w Polsce" (...)
Dwa podstawowe błędy piszących (...) leżą u podstaw ich myślenia o teatrze.(...) Pierwszy utożsamia patriotyzm z narodowym samochwalstwem i przypisaną mu starą patetyczną retoryką. Drugi błąd traktuje teatr jako patriotyczną agitkę, co wywodzi się z Moskwy, ściślej, z ZSRR z jego prop. agit.  (...)

Dwadzieścia lat temu, kiedy realizowałem "Antygonę" wbrew płaskiej tradycji, która nakazywała teatrom grać bohaterkę jako świętą, a Kreona jako politycznego przestępcę utożsamianego z Hitlerem i Stalinem - kiedy w zgodzie z Sofoklesem zrealizowałem tę "Antygonę" jako tragiczny konflikt dwóch równoprawnych racji, na dwóch różnych płaszczyznach: Kościoła i państwa - najwybitniejsza recenzentka tamtych czasów zarzuciła mi sprzyjanie... Gierkowi. (...)
Od swoich narodzin, od Greków, teatr stawia nam pytania, obojętnie: natury politycznej czy egzystencjalnej, i nigdy na nie nie odpowiada sam. Szanuje swojego widza i jemu zostawia odpowiedź. Konflikt tragiczny - co nie mieściło się w filozofii marksistowskiej - zakładał, że obie jego strony mają rację. I Antygona, i Kreon. Ona na płaszczyźnie wiary i religii - on na gruncie państwa. W socrealizmie, jak pamiętamy, tylko jedna strona miała rację. Druga z reguły była amerykańskim szpiegiem.

Teatr wielkich pisarzy - niepokoi.

Teatr małych - poucza.

Teatr wielkich - stawia problemy.

Teatr małych - rozwiązuje je.

Nad teatrem małych unosi się użytkowa publicystyka czy polityka.

Nad teatrem wielkich - latają anioły.
---
z ciekawości weszłam na portal niezależna.pl (po nieciekawej rozmowie z tatą, że agenci rozkradają naszpieknykraj, że nie-niepodległość, że żydzikomuniścimasonigazetawyborcza... słuchać hadko) no, a o Hanuszkiekiewiczu takie kwiatki:




Zastanawia mnie ciekawy fakt, że na wyborczej są komentarze "odszedł wspaniały człowiek", a na prawicowych portalach "agentagentagent", to jakaś paranoja (ojciec pewnie miałby jakąś błyskotliwą odpowiedz w stylu "no, bo agent, co pisać już nie można?!). I czy ktoś ma w ogóle pojęcie, o czym oni piszą?

poniedziałek, 28 listopada 2011

Se ne da

No nie mogę, muszę zrobić kolejna prasową notkę

1.  Bitwa na frondzie o karę śmierci, spór między tradsami a posoborowcami, czyli Kościół nie przestanie mnie zaskakiwać. Linków nie podaję, bo mnogość, kto chce to niech wejdzie.
2.
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/kard._dziwisz_apeluje_na_czas_adwentu:_nie_przeklinajcie__17185

trochę dziecinna lista, może warto by skupić na "mowie nienawiści". Zresztą, varan  już coś napisała na ten temat.

3. "Słyszałem już, że Wierze szkodzi joga, Helloween, wegetarianizm, pokemony, Harry Poter, Zmierzch, Ursula Le Guin, ikebana, Walentynki, numerologia, horoskopy, aikido i muzyka metalowa...
Nie zauważyłem. Bardziej szkodliwy jest konsumpcjonizm, lenistwo i głupota.
Jeżeli kogoś od Religii mogą odciągnąć wygibasy na podłodze i czytanie Harrego Pottera, to może lepiej, że odejdzie od Katolicyzmu. Na cho...rę nam ktoś taki? Katolicyzm nie jest dla mięczaków." (z forum frondy)

4. jeszcze pytanie do zastanowienia: czy wiara może być fałszywa? W sensie, czy sam fakt wierzenia w coś, kogoś, Kogoś, (innego, niż moja), może być uznany, za fałsz.


a na koniec
12:58:58 ja: http://www.makelifeeasier.pl/moda/zlota-jesien/
12:59:02 ja: aaa, ona ma gole nogi!
12:59:17 O.: jest córką premiera, nie wymięka

czas się ogarnąć

Teoria

Pozwoliłam sobie pożyczyć:
http://bborczyk.wordpress.com/2011/11/28/latacze-rulez/
Ewolucja, panie kochany. Nie jestem biologiem, wiec nie będę się rozwodzić na temat "lataczy" (genialne określenie).
Ja uważam, ze istnieje, ale Bóg czuwa, a nie "samolubny gen". Co nie przeszkadza mi czytać Dawkinsa, ale trawię go tylko w małych ilościach.
Jednakże, porozwodzę się na temat teorii. Często słyszę, że teoria ewolucji, to tylko teoria, Otóż, "teoria naukowa jest weryfikowalnym opisem pewnego fragmentu rzeczywistości" (Hejnicka-Bezwińska T., Pedagogika ogólna). Z drugiej strony, trochę szkoda, że musiałam skończyć jedne studia, by dopiero na drugich dowiedzieć się takich rzeczy, jak teoria, paradygmat (ok, przyrodnikowi paradygmaty niepotrzebne, przewodnik i tak obraca się tylko w pozytywistycznym), wytwarzanie wiedzy i inne "podstawy tworzenia nauki".

Bajdełejem - mama mojej kobiety traktuje mnie jak córkę i bardzo mnie to wzrusza.
A kobieta rezyduje 82 km stąd i smutno i samotnie. I brakuje obiadków.

Muszę skonstruować dziś sprawdzian i zająć się wprowadzeniem do 1 rozdziału. AAAAAA.
A na koniec dwa obrazki (zeszłego) tygodnia
http://humor.pl/demotywatory/87451-szkola
<3

piątek, 25 listopada 2011

Paradygmat

'Wiem, co Judith Butler myśli o wywracaniu dominującego paradygmatu i odrzuceniu naturalizacji heteronormatywności, ale kupiłem ci ten kwiatek'
Dzięki moim studiom rozumiem o co cho. Fuck yeah.

źrodło

A paradygmaty dały mi w kość ostatnio. I dyskursy też.
O, a tu orydżynalny obrazek
stąd

Jako, że nie piszę

ostatnio,
to na pocieszenie macie Freddy'ego
http://popkulturalni.blog.onet.pl/Show-must-go-on,2,ID440236728,n
wszyscy mają Freddy'ego, a co, też mam.
A w życiu taki zapieprz, że nie mam czasu załadować taczki, więc na notki jeszcze trochę poczekacie.
Si ya.

piątek, 4 listopada 2011

Miłość vs. Przyjaźń

Kapitalna dyskusja na filozofii.
Oczywiście, większość dziewczyn twierdzi, że nie da się stworzyć przyjaźni między mężczyzną a kobietą, chyba, że facet jest gejem. W takim razie co z ludźmi biseksualnymi, nie mają przyjaciół (aaaach, zapomniałam, że wg IS, bi to krwiożercze potwory, które bawią się ludźmi (lesbami znaczy) a później ich rzucają dla (o zgrozo), mężczyzn (a fe))?
Poruszyliśmy też kilka innych tematów, jak PRAWDZIWA MIŁOŚĆ (śmieszy mnie trochę to pojęcie, bo jaka jest ta nieprawdziwa?).
A zapomniałam, prawdziwa to ta po grób. Ale jak się ktoś odkocha/rozwiedzie po 30 latach, znaczy, że miłość była z plastiku. A wszystkie nasze związki przed PRAWDZIWĄ MIŁOŚCIĄ były popelinowe.
I prawdziwa to ta, kiedy się nie zastanawiasz czy to na pewno ta jedyna osoba. Czyli nie można się kłócić, bo jak się kłócisz to się czasem zastanawiasz, czy ta małpa, która rzuca przedmiotami po pokoju to ta małpa aż po grób czy może tylko do przyszłego tygodnia.
I prawdziwa to taka, że się w międzyczasie w nikim nie zauroczysz, nikt się nie spodoba.
Słowem - idylla.
Jak powiedziałam, że przecież nie mam pewności, czy będę do końca życia w swoim związku, bo przecież nie mogę mieć tej pewności, mogę tylko w to wierzyć to usłyszałam, że widocznie nie dbam o związek, skoro zakładam, że nie przetrwa.

Czy można kochać kilka osób na raz?
Można. Kocham swoją dziewczynę, rodziców, rodzeństwo, przyjaciół, swoją pracę (przynajmniej jedną), ojczyznę, kota też kocham, choć to taka Hassliebie. Zatem, skoro można, to czemu wykluczamy kochanie jednocześnie męża i kochana? Czy 2 osób miłością erotyczną w ogóle? (Tak tylko teoretyzuję, nie zamierzam zmieniać obiektu moich uczuć na lepszy model, zresztą, gdzie ja taką drugą znajdę?).
Dla mnie miłość jest jedna.

W każdym (bądź) razie - przycinamy uczucia do wyuczonych definicji, foremek, mamy ideę miłości z Ani z Zielonego Wzgórza i chcemy ją wprowadzić w życie - pierwsza miłość, białą sukienka, mąż i dzieci. Przez co nie akceptujemy tego co nie pasuje do "foremki", albo przeżywamy rozczarowania, bo książe z bajki nie chce przyjechać, albo okazuje się księżniczka, albo jest 20 lat starszy, albo nie jest piękny, albo ten koń nie biały tylko kary...

Bałdełejem - PMS nie fajny jest, rozpłakałam się na Kuchennych Rewolucjach i to wcale nie dlatego, że nie mam co jeść, bo mam.
Bajdełejem 2: musze się chyba jednak wyautowac przed grupą (jak się trudno rozmawia o związkach, gdy się nie chce odkrywać, że ma się partnerkę a nie partnera....), ae wyautować się muszę, gdyż temat następnych zajęć to "Adopcja dzieci przez pary homoseksualne" i pewnie ktoś będzie musiał zająć zdanie za. Najprawdopodobniej będę to ja (dziś, mimo 2 grup dyskusyjnych, tylko ja byłam w pełni przekonana, że istnieje przyjaźń między mężczyzną a kobietą) i wtedy ukrywanie własnych preferencji będzie trudne.
Bądź co bądź, opiszę.

środa, 2 listopada 2011

Spostrzeżeń garsć

będzie post zbiorczy, w końcu istnieją jakieś granice
1. http://bajroniczna.blogspot.com/2011/11/oksiuta-homofobia-na-blogu.html
Mocne, poczytajcie, mnie najbardziej chyba rozwaliło "Powinniśmy dążyć do zakazu kandydowania do władz publicznych osób o orientacji homoseksualnej, transseksualistów, (...) itp"
Ale wiele innych

2. Obejrzałam wczoraj z Tatą i młodzieżą "Człowieka z marmuru". Uwielbiam. I Janda, och i ach.
Przypomniało mi to, ze przez lata PRL był moją pasją. Książki, filmy, historia, później jeszcze wzornictwo, swoista estetyka, wszystko to nie jako fascynacja ideologią jako taką, ale całą oprawą (owszem, Lenina też czytałam i Marksa  ale nie z powodów ideologicznych). Trochę ostatnio gdzieś mi się zatraciła ta pasją, zastanawiam się, czy nie warto by jej kontynuować.

3. Zauważyłam jak bardzo ustrój socjalistyczny był podobny do (fanatycznego) katolicyzmu. Nieco przykre stwierdzenie.
Ponoć wszystkie totalitaryzmy są podobne. Może jak będę miała chwilę, to rozwinę ten wątek.

***

Właśnie wtedy kiedy
myślała trwaj chwilo jesteś
piękna

jej autobus przeskoczył
przez barierkę mostu na
Odrze

poczuła że umie
latać lot był
piękny

wtorek, 1 listopada 2011

Wszyscy święci baluja w Niebie

Dzień Wszystkich Świętych to nie Święto Zmarłych!
To dzień radości, powszechne imieniny i powiem, że wkurzają mnie wszechobecne na fb [*].
Wesołych Świąt.

Takie małe oszustwo z datą, a co tam.

niedziela, 30 października 2011

Didzeje bez słuchawek

wczoraj wrzuciłam na buka oto:
dziś się zemsciło.
Jechałam w autobusie, do pracy (wiem, wiem, niedziela), czytając książkę, jak człowiek. Aż tu nagle, z tyłu autobusu rozległ się dźwięk kiepskiej jakości (zarówno fonia jak i tekst) hip-hopu. I to może nie byłoby takie najgorsze, ot dzień jak co dzień. Aczkolwiek, 3 przystanki później, do autobusu wsiadł kolejny zakapturzony młodzian, puszczając inny utwór. Noż, kur*a, pieprz*ne stereo chciałoby się rzec.
Przeżyłam, choć rozpraszające było bardzo, jak czytać (panie premierze), w takich warunkach?
Niestety, wysiadając natknęłam się na owego młodziana z komórką (jedną, szarą) i zapytałam (nie)grzecznie, czy nie stać go na słuchawki. Tu rozpętało się piekło. Za młodzianem wysiadła mamusia owego i zaatakowała mnie, czemu strofuję jej syna. Jako, że już byłam spózniona, nie wytłumaczyłam kobiecie, że ktoś musi jej dziecko nauczyć kultury.
Frustrujące.
To pisałam ja, jarząbek.

sobota, 29 października 2011

bleh

jako, że Łoś mnie ubiegła postem o smerfie marudzie, będzie marudzenie bez smerfa. Krótka wiązka z rana: jestem chora, kot przed chwilą stłukł jeden z moich ulubionych talerzy (tak, kochanie), baba wyjechała w obce Landy i jej nie ma ;/. A ja idę do znienawidzonej pracy, bo żadna lepsza nie chce mnie zatrudnić. A w portfelu znów pustki. A mój "długi weekend" ogranicza się do 1,5 dnia, więc nie chce mi się toczyć do rodziców, ale nalegają, bo nie byłam w domu od ponad miesiąca. Wszystko ****...
a tu wam wkleję bajroniczną, o:
http://bajroniczna.blogspot.com/2011/10/cameron-i-jego-nauka-o-homoseksualizmie.html

sobota, 22 października 2011

z rozmów domowych

koleżanka: gdzie ja stałam, gdy facetów rozdawali?
ja: ciekawe gdzie ja stałam?
kochanie: w kolejce... po buty

i jak tu jej nie kochać, no jak?

piątek, 21 października 2011

Dzień chłopaka

spóźnione na dzień chłopaka
(kto mi powie, jaką piosenkę przypomina mi początek dostanie cukierka)

środa, 19 października 2011

Jest źle

będzie jeszcze gorzej. Pada. Zimno. Najbliższa wiosna dopiero za 5 miesięcy. Nie mogę tak żyć. Nic mi się nie chce, choruję, cierpię na brak pieniędzy jak również dochodowej pracy. Wszystko mnie wkurza.
 Szczególnie to

AAAAAAArgh!!!!
Du*a, du*a, du*a i ch*j

No gdzieś czasem muszę pozrzędzić. 


wtorek, 18 października 2011

Madrze prawi

polać mu
http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/ziemkiewicz:_pis_sie_korwinizuje__16145
może jest szansa na prawicę, na którą nie wstyd będzie głosować.

poniedziałek, 17 października 2011

Rozwałka tygodnia

http://warsawfashion.blogspot.com/2011/10/randka.html
kochanie, trza iść na randkę :*
(bajdełem, styl pisania kogoś mi przypomina)

sobota, 15 października 2011

Racja

Nie zgadzam się z Twoimi poglądami, ale po kres moich dni będę bronił Twego prawa do ich głoszenia
uważam, że powinno to być motto, nie tylko środowiska LGBT, ale każdego, kto uważa, że moja racja jest mojsza. 
A zaczęło się od tego:
http://www.innastrona.pl/newsy/5118/opole-kozy-na-uczelni/
mnie tam śmieszy :)

Przegląd prasy

FrondaI w końcu nadeszła sobota, ze spaniem do 10 (choć kot dość głośno protestował od 6.30 - dzieci są dla ludzi, którzy nie mogą mieć kotów), z leniwym, choć samotnym śniadaniem i kawą i prasówką. Nawet mnie nie wkurza Nasz Dziennik, ani Fronda, a ulotka z TokFM śmieszy, szczegolnie tekst "homoseksualiści i lesbijki".
Oj tam, pieknie jest. I słucham w kółko najnowsza płytę Łony. (zabić to mało, tak, do Ciebie mówię)
I nawet mnie nie wkurza, że na przysżły tydzień muszę przygotować mnóstwo rzeczy, pomyślę o tym później. Na razie relaks.
A tak pod skryptem - uwielbiam moje nowe studia.

czwartek, 13 października 2011

Czekając na sobotę

obejrzałam.
Po Czeskim śnie nabrałam apetytu na dokumenty, na swoja kolej czeka jeszcze I Bóg stworzył seks, ale biorąc pod uwagę moją częstość oglądania filmów to jeszcze poczeka.
Czekając na sobotę wstrząsa. Pokazuje zycie bez wartości, ludzi bez głębi. Ludzi z postawą roszczeniowa: takie trochę biblijne "nikt nas nie najął", nie ma pracy, nie ma się gdzie bawić, nie ma nic na tej wsi, więc siedzimy na tym przystanku i będziemy tu siedzieć do końca życia. Bez aspiracji. Bez świadomości, że można coś zmienić, że miejsca pracy czy rozrywki nie zrobią czy nie znajdą się same. Ludzi pogodzonych z beznadzieją. Ich jedynym jasnym punktem jest sobotnia dyskoteka, uchlewanie się do nieprzytomności, zaciąganie łatwych dziewczyn na tylne siedzenie samochodu (lub bycie zaciąganą), kręcenie filmów rozbierających się panien. I przez cały tydzień wspominanie soboty i czekanie na następną.
Ten film boli tym bardziej, że wychowana na wsi, znam wielu podobnie żyjących ludzi. Patrzę też na niego jako pedagog (in spe). Jak zaktywizować to społeczeństwo, jak i czy da się naprawić, czy da się odzyskać, zresocjalizować choć najmłodszych. Czy da się wyjść z mentalnej biedy.

http://www.filmweb.pl/film/Czekaj%C4%85c+na+sobot%C4%99-2010-598657

edit:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,10462284.html
zbyt prawdziwy ten list. I smutny. Zastanawiam się, kiedy mnie popchnie to wyjazdu za granicę albo do rzucenia studiów kosztem pracy. Bo na razie łączenie nie bardzo mi wychodzi. Ale cóż, zamiast się użalać nad sobą i 3 polskimi złotymi w portfelu powinnam siąść do logiki na jutro. Co też zrobię. Si ja.

poniedziałek, 10 października 2011

hasiosznupel

Czy wziąłbyś szafkę spod śmietnika?
A dlaczego nie?
Dla większości to wstyd, grzebanie po śmietniku, obciach bo jak to tak można. W innych krajach można, podoba mi się anglosaski zwyczaj "wystawek", kiermaszy na trawniku, gdzie za bezcen możesz kupić używane meble czy ciuchy. Albo po prostu je zabrać. Powoli raczkuje u nas zwyczaj SWAPów czyli wymian odzieży, świetnie mają się lumpeksy (tani armani :>) ale już wzięcie mebli spod śmietnika - nie. Może po częsci dlatego, że jak już coś wyrzucamy, to rzadko kiedy nadaje się to do użytku. Ale chyba bardziej z powodu mentalności niż stanu . Tu dodam, że mamy trochę daleko do kosza na surówce wtórne, więc surowce zostawiamy zapakowane i opisane pod śmietnikiem i ktoś się nimi zajmuje.
Dziś z dziewczyną zdobyłyśmy nową szafkę na buty, spod śmietnika. Można by tu wymyślać proekologiczną ideologię, ale po co. Leżała, jeszcze niezła no i jest.

Niestety, cisza wyborcza dobiegła końca, zatem jestem zmuszona pożegnać się z fb na kilka dni, bo lamenty, że "świat się kończy", bo ogłaszanie klęski, bo szkoda czytać. Przeznaczę czas uzyskany w ten sposób na naukę rosyjskiego, naukę na studia... a kilka rzeczy dopomina się o pilną interwencję igły i nitki.

Przyszła jesień.
20°C Grecy zakładają swetry (jeśli je tylko mogą znaleźć).
15°C Jamajczycy włączają ogrzewanie (oczywiście, jeśli je mają).
10°C Amerykanie zaczynają się trząść z zimna. Rosjanie na daczach sadzą ogórki.
5°C Można zobaczyć swój oddech. Włoskie samochody odmawiają posłuszeństwa. Norwedzy idą się kąpać do jeziora.
0°C W Ameryce zamarza woda. W Rosji woda gęstnieje.
- 5°C Francuskie samochody odmawiają posłuszeństwa.
- 15°C Kot upiera się, że będzie spał z tobą w łóżku. Norwedzy zakładają swetry.
-17.9°C Rosjanie ostatni raz w sezonie wyjeżdżają na dacze.
- 20° C Amerykańskie samochody nie zapalają.
- 25°C Niemieckie samochody nie zapalają. Wyginęli Jamajczycy.
- 30°C Władze podejmują temat bezdomnych. Kot śpi w twojej piżamie.
- 35°C Zbyt zimno, żeby myśleć. Nie zapalają japońskie samochody..
- 40°C Planujesz przez dwa tygodnie nie wychodzić z gorącej kąpieli. Szwedzkie samochody odmawiają posłuszeństwa.
- 42°C W Europie nie funkcjonuje transport. Rosjanie jedzą lody na ulicy.
- 45°C Wyginęli Grecy. Władze rzeczywiście zaczynają robić coś dla bezdomnych.
- 50°C Powieki zamarzają w trakcie mrugania. Na Alasce zamykają lufcik podczas kąpieli.
- 60°C Białe niedźwiedzie ruszyły na południe.
- 70°C Zamarzło piekło.
- 73°C Fińskie służby specjalne ewakuują świętego Mikołaja z Laponii. Rosjanie zakładają uszanki.
- 80°C Rosjanie nie zdejmują rękawic nawet przy nalewaniu wódki.
- 114°C Zamarza spirytus . Rosjanie są wkurzeni.

czwartek, 6 października 2011

Pin-up boys

http://www.petapixel.com/2011/10/04/men-photographed-in-stereotypically-female-poses/
fanstatyczne :D uwielbiam styl pin-up girl (albo, jak twierdzi moja dziewczyna - peanut girl)

poniedziałek, 3 października 2011

McGyver

czyli moja dziewczyna właśnie skręca nasz nowy regal <jupi>, nawet się za bardzo nie wkurza. A ja jem poweselne ciasto (ach, co to był za ślub) i oglądam Trinny i Susannah. Ach ten podzial rol.
I piękna jesień jest, idę zaraz do pracy, studia w tym tygodniu dopiero w środę. Jest dobrze.

sobota, 1 października 2011

ghost notes

żebyście nie zapomnieli, że istnieję, to wam wrzucę Starowicza.
A! obiecuję, że popełnię notkę o moich nowych studiach, jak się trochę ogarnę. Ale jest szał.
http://dziendobry.tvn.pl/video/brak-ojca-prowadzi-do-homoseksualizmu,110,newest,13663.html

czwartek, 22 września 2011

A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój

Po wczorajszym rozczarowaniu (w zasadzie trzech - niewielkich, ale "w kupie" dały mi w kość i po prostu zrobiło mi się smutno), dziś spokój.
Spędziłam pól dnia na ławce w parku, czytając najnowszy numer Twojego Stylu, który świetnie sie wpasował w nastrój - mądre rozmowy, harmonia, spokoju, tak jesiennie, wyciszając. Więcej nie trzeba, po co się rzucać, jak życie popłynie i tak własnym torem.

Acz nie obyło się bez ekscytacji - w miejscowym lumpku w sklepie marki Lampexin (czyt. Lumpeksę) nabyłam przepiękne czarne cygaretki o idealnej długości na moje kacze nożki (kaczuszko, kaczuszko...). Widziałam też cudowne gladiatorki z CZERWONĄ podeszwą! Niestety, w rozmiarze 39, rozważałam nawet chirurgiczne wydłużenie stóp, bo waty napchać do sandałów nie sposób. Zrekompensowałam je sobie  jazzowkami, tez tanimi jak barszcz. Niestety w moim rozmiarze zostały tylko bezowe. Ale i tak sliczneeeee. Niech żyją małe miasteczka.
PS Rozważam założenie lajfstajlowego bloga.
PPS A jutro w góry z nastoletnimi potworami. Na 3 dni.

poniedziałek, 19 września 2011

ciekawe, ciekawe

zaczęło się od:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,115167,10313751,Kandydatka_PiS_dziekuje_za_feministyczny_sabat.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Wysokie_Obcasy
następnie:
http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-magdaleny-zuraw/14802-zuraw-dla-wpolitycepl-kongres-kobiet-nie-dziekuje-absurdalny-feministyczny-sabat-za-publiczne-pieniadze
aż po nitce do kłębka
http://www.rodaknet.com/rp_zuraw_22.htm

ręce i cycki opadają.
Plaga zdeterminowanych kobiet rozszerza się na wszelkie znane światu zawody. Można je spotkać w urzędach, barach, na stacjach benzynowych, wojsku, policji, na uniwersytetach, rajdach samochodowych, w sądach, przychodniach.. etc. Wszędzie też gdzie się pojawiają - niszczą. Skandaliczne stwierdzenie? Skądże! Gdy nie zajmują się nauką czy szeroko pojętą kulturą - niszczą siebie (swoją kobiecość); gdy zaś zajmują się (zawodowo) nauką czy kulturą - zaniżają ich poziom, przez co niszczą ludzkiego ducha.
Aż chce się powiedzieć "Miejsce mężczyzny jest w domu przy garach... zdzirze!" lecz dalej jest gorzej...

Fakty mówią same za siebie:?1. Nauka: Niemal wszystkie przełomowe odkrycia w dziejach ludzkości dokonywane są przez mężczyzn. Żadnego Lorentza, Newtona płci pięknej.?2. Poezja: dziś w większości pisana przez kobiety - upada. Żadnego Baudelaira, Poego.?3. Literatura: żadnego Dostojewskiego, Goethego.. Wybitna literatura nie wyszła nigdy spod kobiecego pióra.?4. Malarstwo: żadnego Dalego, Malczewskiego (propozycje współczesnych malarek są dodatkowo antysztuką).?5. Muzyka: żadnych wybitnych kompozytorek. Żadnego Mozarta, Beethovena.?6. Filozofia: brak kobiet geniuszy. Żadnego św. Tomasza z Akwinu, Bierdiajewa.
brak słów, mało by wspomnieć tych kilka wybitnych kobiet jak Hildegarda z Bingen, Maria Skłodowska-Curie, Safona. Szymborska, Sylvia Plath czy Wirginia Woolf. Zresztą, po co wymieniać, skoro kobietom przez wieki nie wolno było tworzyć, a pierwsze szkoły dla kobiet uczyły gotować i wychowywać dzieci.
Reasumując: świat nie rozwija się dzięki kobiecie - i to jest FAKT. Ten świat jest światem mężczyzn. Oni go kształtują, przerabiają, upiększają. Geniusz męskich dzieł daje nam wszelkie dobra kultury, nauki, techniki
O my biedne, nieszczęśliwie. Jak mi się udało samej skończyć studia?! Żaden mężczyzna za mnie egzaminów nie pisał, a matmę to ja kilku tłumaczyłam.
Zaprośmy kobietę do przerzucania łajna
Wystarczy posiadać własne konie lub krowy, wcale nie trzeba być feministką.
Miejscem kobiety jest dom. Dobra literatura, poezja (pisana przez mężczyznę), ukochane dziecko. Tam może się rozwijać, tam realizować i stamtąd zmieniać świat. 
Zgroza.
Współczesne kobiety muszą się uczyć kobiecości. Zbyt je pochłonęła rewolucja obyczajowa, każąca im w imię wolności palić staniki, nosić spodnie i zachowywać się jak mężczyzna.
Noszę sukienki i szpiki, jestem stanikowym fetyszystą.Zaczynam kolejny kierunek studiów. Do garów?
Nie jesteśmy, drogie panie, geniuszami - i całe szczęście! Jesteśmy kobietami - tym, co zostało stworzone, by być upiększeniem i ostoją dla geniusza! Nie rozumiemy, że posiadanie mniejszego IQ nie świadczy o mniejszej wartości osoby? Nie? No właśnie.. 
Strach się bać. Ciekawe, czy wszystkie panie doktor i profesor maja mniejsze IQ. A może ich miejsce jest w kuchniach, domach, sekretariatach (no, przecież geniusz nie będzie parzył herbaty, ale skoro miejsce kobiety jest w domu...).
I tak dalej w tym tonie.
Nie zabraniam nikomu (ani kobiecie ani mężczyźnie) wychowywania dzieci w domowym zaciszu. Ale dlaczego mnie zabrania się pracy i kariery? Swoją drogą - teks ten popełniła kandydatka na posła. Jak ona będzie kształtować państwa z domowego zacisza? A może wykańcza konkurencję? I sama przyznaje się do niskiego IQ. Może ma co innego do zaoferowania (a miało nie być o polityce).
przypomnijmy, że
Magdalena Żuraw, ur. 02 kwietnia 1983 r w Warszawie, absolwentka filozofii Uniwersytetu Kardynała Seana Wyszyńskiego. Kobieta, która nie znosi feminizmu. Przeciwniczka lewactwa i poprawności politycznej. A do tego filozof i publicystka.
Magda Żuraw na skuterze, źródło http://wpolityce.pl/




http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,6604119,Wszystkie_jestesmy_troche_homo.html?as=1&startsz=x
bardzo interesujący art.

piątek, 16 września 2011

Przepraszam

zachowałam się jak gówniarz...

pozdrawiam, MaGazynieR z wyrzutami sumienia.

wtorek, 13 września 2011

Karuzela

życie pędzi jak szalona karuzela, przynosząc ciągle nowe zaskakujące sprawy. Nie wiem kiedy coś więcej napiszę, codziennie dostaję kilkudniową porcję wydarzeń.

piątek, 9 września 2011

Coś się kończy, coś się zaczyna

Jak Uroboros, końce i początki są ze sobą nieodwracalnie połączone.
Mam do przełomów stosunek ambiwalentny, często mam ochotę popalić mosty i zacząć od nowa, niemniej zakończenia, przemeblowania, przeprowadzki burzą mój spokój.
Zakończenia jakiegoś etapu budują pustkę, brak celu, pytanie-co dalej? Myślałam, że koniec pisania da mi ulgę, sprowadził za to koszmarny niepokój, już nie mogę się oszukiwać, odsuwać od siebie myśli, co zrobić po studiach i jak zdobyć środki na życie. Tymczasem, nie wiem co mam zrobić, brakuje mi reżimu pisania, ciągle gdzieś po głowie kołacze się myśl, ze nie mogę się tak opieprzać, bo praca czeka.
Nadal nie wiem co dalej, praca, staż, studia? Decyzja wisi w powietrzu i domaga się podjęcia, ale pióro wisi w powietrzu.
Tak bym chciała uciec, zapomnieć, oczyścić się z tego wszystkiego.
Na zachód w góry wyruszyć jestem gotów... Góry owszem będą, z kilkuosobowym młodzieżowym bagażem, może pomoże.

Dlaczego kobiety płaczą

Z żalu
z bólu
z radości
z rozpaczy
z miłości
na ksiażce/filmie/piosence
na filmiku o kiwi z YT, bo to takie smutne/wzruszajace
ze wzruszeń wszelakich
bo zupa była za słona
z PMSa, MS, AMSa
z "nie wiem co mam teraz zrobić"
z braku pieniędzy
z nadmiaru wrażen
ze stresu
ze "stres minął" i w końcu można odreagować
z tego, że im głupio
z zawodów wszelakich
z tego, że coś się kończy
z tego, że coś sie zaczyna
na ślubach/chrzcinach/pogrzebach
bo trzeba przeczyścić kanaliki łzowe, odkręcić zawór i pozwolić by popłynęło
i z tego, że czasem tak się samo nasuwa

piszę, bo ostatnio nazbierało sie tyle, że łzy płyną kilka razy dziennie, z powodu i bez.

Więc pozostaje tylko pytanie - dlaczego kobiety nie płaczą?

środa, 7 września 2011

Czyste chamstwo

finiszuję ostatnio, więc nie mam czasu pisać, a tematy się  mnożą.
Niedawno, przy okazji pobytu w domu spotkałam się ze znajomymi z poprzedniego życia. Było kilka spotkań.
Przy rozmowie z jednym znajomym, całkiem swobodnie wypsnęło mi się, że mieszkam z dziewczyną. Gdy żartem zapytał, czy mam dziewczynę, odpowiedziałam - owszem, przecież mowie, że z nią mieszkam. Jego konsternacja warta była zobaczenia. Później natomiast mnie wyśmiał, następnie zaczął mnie nawracać, na właściwa drogę, mówiąc, że: to fanaberia, na pewni nikt mnie nie chciał (było to wyjątkowo chamskie ze strony faceta, który rzuca kobiety przez SMSa), że "porządny seksik" załatwiłby sprawę, ze "taka fajna kobietka pójdzie na zmarnowanie". I całe mnóstwo innych bzdur. Co więcej, wypytywał mnie o intymne szczegóły przy moim bracie. Raz, ze młody nie przepada za tematem ja i moja dziewczyna, to on mnie tez nie opowiada o swoich dziewczynach i co z nimi robi. Nie dziwi mnie to.
Cóż, rozmowa zakończyła się oklepanych szlagierem macie zabawki? Złość i rozpacz bierze. I przykro się robi. Ale cóż, widzimy się raz na pół roku, możne po tej rozmowie jeszcze rzadziej.

A! pomalowałyśmy mieszkanie z ukochaną. znaczy ona zdrapywała, gruntowała, malowała... a ja przyszłam ogarnąć chaos. Lubię podział rol w naszym związku. I śliczny kolor ścian tez lubię. I regał in spe. I kocham.

Edit - M. kazała dodać coś od siebie. Cóż mogę powiedzieć? O! Może pogratuluję wytrwałości w związku z egoistą i  zapatrzonym we własny czubek nosa dupkiem. Albo pogratuluję zakończenia toksycznego związku. Smaż się w piekle P.

czwartek, 1 września 2011

Ciamajda

ze mnie i sierota
Kochanie uwieczniło to w notce nawet http://varanek.blogspot.com/2011/08/power-of-love.html
a dziś obiad zakończyłam z bilansem głęboko rozciętego kciuka i kilku niegroznych oparzeniach (o drogiazgach czyli rozsypanym cukrze czy przyprawach nie ma co wspominać). Eh

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Dżizas

dziś już miało nie być notki, bo nie chce mi się kończyć tych zaczetych , o polityce...
ale skoro natrafiłam na fajny link to go tu wrzucam
http://www.youtube.com/watch?v=OQ_jyUV8qFM
jakoś mi miło koresponduje z dzisiejszym dniem i fajnym kazaniem
http://wywiady.republika.pl/szata2011/szablonnowy.html
(dominikańskie to fajne, bojkotuję moją parafię bo księża są zbyt polityczni i radiomaryjni i kazania podnoszą mi ciśnienie i prowokują do zmiany, co najmniej wyznania)
no nic, dobranoc
a! w związku ze pracą na M czuję się dziś tak

piątek, 26 sierpnia 2011

Wędrując ku dorosłości

Poszukuję ostatnio pilnie podręczników dla najmłodszego z rodziny, ku mojemu zdziwieniu, odkryłam, że na liście znajduje się (dość słynny) podręcznik "Wędrując ku dorosłości".
Postanowiłam sprawdzić, czy się nie mylę i czy faktycznie jest to ten konkretny podręcznik. Owszem, po wpisaniu tytułu w gugla, pierwsze wyskakują niepochlebne opinie (oto kilka: 1, 2, 3, 4). Częściowo przerysowane, jednak ze sporym ładunkiem słuszności.
Cóż, całe szczęście ominął mnie w LO taki przedmiot, szkoda mi tylko młodzieży, która odkrywa, że nie jest heteroseksualna. Całej reszty zmuszonej do czytania bzdur trochę też.
A tu z kolei fronda z teorią homo-spisku (5).

Dno i pół metra mułu

Mam dół jak.. no duży w każdym razie, magisterka mi nie idzie, bo utknęłam w ciemnej... dziurze.
Aż tu nagle mały kwiatek poprawił mi humor. Na chwilę.
Idę umierać dalej.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Tortilla z kurczakiem i warzywami

Zrobiłyśmy dobry obiad
jako, że kochanie już go opisała to nię będe dublować
http://varanek.blogspot.com/2011/08/przepis-wrap-drobiowy-z-sosem.html#more

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Otwieram wino ze swoją dziewczyną

Dziękuję i prosze o więcej :*
Twoje zdrowie :*
a tu notka lustrzana http://varanek.blogspot.com/2011/08/otwieram-wino-ze-swoja-dziewczyna.html#more

niedziela, 21 sierpnia 2011

lobby

kilka notek mam z zanadrzu, na szybko natomiast jeden ważny link
http://bra-fitting.eu/kawa-na-lawe-linki-przydatne-w-lobbowaniu/
bo mnie wkurza jak widzę kobiety w niedobranych stanikach (jakieś 95% spotkanych)
si ja

sobota, 20 sierpnia 2011

Opowieści z podróży


To był hit młodzieży z ostatniego turnusu.
Trochę nie mam siły pisać, więc będą głownie multimedia. Ale fajnie było.






No i jeszcze kawał - hit wyjazdu
Miejski szalet. Wpada zdyszany facet, łapie za klamkę do klopa i słyszy:
- Zajęte, k***a!
- Och, pardon.
- S'il vous plait, ch*ju.

To by było na tyle

Boję się (...) powrotów

i co i miała być notka, ale się życie trochę posypało i... dopiero teraz mam siłę aby dokończyć.
poniżej opis pewnej podróży
----------------------------------------------
PKP mnie przeraża.
Już na starcie było strasznie - perspektywa trwającej niemal dobę podróży nigdy nie brzmi niewinnie.
Chwilę przed wyruszeniem - telefon od taty, że był wypadek kolejowy na naszej trasie i czy już jedziemy. Powiedziałam, że dopiero startujemy i że pewnie będą opóźnienia na trasie.
Wyjazd z ośrodka - 19.30
Noc - pierwsza połowa podróży na trasie Wybrzeże - Stolyca minęła bardzo spokojne, nawet udało mi się trochę pospać. Za Stolyca w kierunku Krakowa początkowo było niezle, acz kilkanaście godzin w pociągu daje się we znaki. i oczywiście "zwyczajowe spóźnienie", sięgające w Radomiu godziny. No i niesamowicie denerwujące przestoje - po kilkanaście minut na stacji "nie-wiadomo-po-co", skoro i tak jesteśmy spóźnieni.
W końcu, godzinę przed Krakowem postój się przedłuża - po wyjrzeniu przez okno naszym oczom ukazuje się kordon służb: policja, strażacy, ratownicy, z czarnymi workami... po kilkunastu minutach przychodzi konduktor i mówi, ze ktoś wpadł pod pociąg, ze "sprzątanie" to potrwa jeszcze ze 3 godziny, ale możemy się przesiąść w inny, zapchany pociąg do Krakowa, który przyjedzie za 20 min. Cóż robić, wsiadamy, ostatnia godzina mija nam na siedzeniu na walizkach na korytarzu (sukces dnia - zasnęłam na stojąco).
W Krakowie koleżanka oddała "swoje" dzieci ich rodzicom, a ja z reszta starałam się zdążyć na pociąg do Katowic. Hurra! Zdarzyliśmy, po pól godz przychodzi konduktor i mówi nam, ze mamy bilety na Przewozy Regionalne a jedziemy IC TLK. Jako, ze był miły, wysadził nas w Krzeszowicach i kazał czekać na najbliższy osobowy do Katowic. Czyli jakieś 50 minut.
Gdy w końcu przejechał,  wsiedliśmy do dusznego, zapchanego wagonu. Była jakaś 23 godzina podroży, a ja gdy tylko znajdowałam miejsce by się oprzeć/usiąść to odpływałam. Oczywiście, dzieciaki miały tysiące pytań w stylu kiedy będziemy, daleko jeszcze, na którym peronie się zatrzymamy, w jakim wagonie jesteśmy...
W końcu - Katowice, szybkie oddanie dzieciaków i szturm na kasę, by zdobyć bilet na najbliższy pociąg do Wrocławia. Pani w kasie musiała na nas nakrzyczeć, ze nie jest informacją i nie wiem kiedy jest najbliższy.. ale później, gdy na nas spojrzała, zerknęła na rozkład wiszący przy jej twarzy i powiedziała - za półtorej godziny.
To było ciężkie półtorej godziny, siedziałam na ławce, walczyłam ze snem, wokół szalała burza. Jak w filmie.
Kolejny pociąg, prawie punktualnie. To tylko 3 godziny - przeżyję. Nawet da się pospać, po czym wraca chęć do życia. W międzyczasie - spoźnienie między Opolem a Brzegiem sięga pół godziny. Ale co tam.
Wrocław - 22.00.
Podróż trwała 26,5 godziny. Da się w tym czasie oblecieć świat.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Wróciłam

już jutro w tym miejscu pojawią się conajmniej 2 nowe notki :)
dziś już nie mam siły ich dokończyć, a piszę 2 na raz.
póki co - urlopuję i zbieram siły przed kolejnym turnusem i odsuwam od siebie myśli o magisterce, podjęciu pracy, ewentualnych studiach i o tym "czy istnieje życie po studiach".
uchylę tylko rąbka tajemnicy, że ostatni turnus był o niebo lepszy od poprzedniego :)  i już niedługo spotkam moją ukochaną a nico później nasze święto.
branoc.

sobota, 30 lipca 2011

Opowiadanie

Przeglądając niedawno pocztę znalazłam opowiadanie sprzed lat, nie czarujmy się, jest słabe i niedokończone i niedopracowane. Ale już go chyba nie skończę, może kiedyś wyedytuję, ale przynajmniej je zarchiwizuję. Proszę nie krytykować za ostro. (o ła, przeczytałam wlasnie, straszny kicz, nie czytajcie tego!)
.
20.08
Anna znudzona obserwowała przez okno parny sierpniowy wieczór, korzystając z ostatnich dni wakacji.  Upał dawał się we znaki wszystkim stworzeniom, kot dogorywał na podłodze łazienki , odmawiając jedzenia i przyjmując tylko płyny.  Świeżo rozpoczęta książka okazała się koszmarnie nudna, niektórzy powinni wiedzieć, kiedy przestać pisać, każda kolejna jego książka okazywała się gorsza, w poprzedniej sięgnął już dna, teraz zakupywał się w mule.  Wszystko ją dziś irytowało, szczególnie dobiegające zza ściany odgłosy przeprowadzki. Starsza pani umarła niedawno, pewnie z tego upału,  teraz ktoś wprowadzał się do jej mieszkania. Annę niespecjalnie to interesowało – nie prowadziła aktywnego życia sąsiedzkiego, wystarczało zdawkowe „dzień dobry” na schodach przedwojennej kamienicy.
21.08
- Dzień dobry
- Dzień dobry – odpowiedziała młodemu chłopakowi , spotkanemu na schodach. Widziała go  tutaj po raz pierwszy. Przystojny dzieciak w glanach i flanelowej koszuli, założonej na czarna koszulkę  Metalliki, z burzą ciemnych kręconych włosów,  mógłby być jej uczniem.  Uśmiechnęła się, jeszcze kilka lat temu biegała za takimi, albo nie –częściej oni za nią. Może już czas wyrosnąć z etapu fascynacji niegrzecznymi chłopcami. Z drugiej strony gitarzyści w czarnych skórach mieli w sobie coś magnetycznego.
….
W środku nocy obudził ją dźwięk. A później kolejny. Chwilowo zdezorientowana zastanawiała się nad jego źródłem.
-  Ach tak, mój uroczy młody sąsiad meczy swoja przyjaciółkę gitarę.
Po chwili udało się jej nawet rozpoznać dźwięki „Highway to hell”. A idź ty do diabły nocny przeszkadzaczu.  Przez chwilę rozważała pójście do niego z prośbą o cisze, ale w końcu naciągnęła kołdrę na głowę i zasnęła.
22.08
Przeciągnęła się jak kot i wstała z łóżka. ceniła sobie swoje samotne życie, mieszkanie wypełnione książkami i płytami, bez porozrzucanych męskich skarpetek czy pianki do golenia w łazience.
Wzięła szybki zimny prysznic i naga, pachnąca energetycznymi mandarynkowymi kosmetykami weszła do kuchni. włączyła ekspres do kawy Napełniła dwie miseczki mlekiem - dla siebie i kota, nazwanego po prostu Kot i zjadła śniadanie. Kolejny leniwy dzień, wakacje zaczynały wychodzić jej bokiem, jeszcze tylko 10 dni i zacznie się nowy rok szkolny, praca, z młodzieżą, która tak lubiła.
Po śniadaniu włożyła lekka sukienkę i sandałki na wysokim obcasie, znów robiło się koszmarnie gorąco.  Wyszła na zakupy, znów spotykając na schodach swojego młodego sąsiada, który zbiegając po schodach prawie ją stratował. Przebiegając obok znów wykrzyknął „dzień dobry”. Uśmiechnęła się.
Niebo zasnuły ciemne deszczowe chmury, po chwili niebo rozświetliła błyskawic a po mieście poniósł się dźwięk gromu. Anna zaczęła biec, stykając obcasami po bruku. Minutę później z nieba lunął rzęsisty deszcz. Jej mokra sukienka oblepiła dokładnie całe jej ciało, to nic jeszcze tylko 3 ulice i będzie w domu
-Przepraszam! Niech się pani zatrzyma!
Kobieta odwróciła się przestraszona a później spłoniła jak nastolatka i wstydliwie zakryła rekami prześwitujące pod mokrą sukienka sutki
Głos należał do młodego sąsiada,który trzeba wielkimi susami dobiegł od Anny i rozłożył nad jej głowa parasolkę.
-Dziękuję, jestem Anna, mieszkasz w mieszkaniu starszej pani?
- Michał, „starsza pani” była moja babcią, kiedy jeszcze żyła – uśmiechnął się- teraz to moje mieszkanie.
Nastała niezręczna cisza, potęgowana napięciem gdy ich ramiona dotykały, gdy szli pod obok siebie pod niewielkim parasolem.
-Wiec lubisz AC/DC ? – powiedziała wyzywająco
-Skąd…?… przeszkadzało Ci… przeszkadzałem Pani gdy grałem  w nocy? –
...
- Stali na klatce, tuż przez jej drzwiami. Chłopak pachniał oszałamiająco,  cytrusowo-drzewnie. Spojrzał jej w oczy i przysunął usta do jej ust.  Wyrwała mu się, wykrztusiła szybko - dziękuję i rzuciła się do drzwi. Otworzyła je najszybciej jak umiała i wbiegła do mieszkania, zastrzykując je za sobą.
...
Oparła się o wewnętrzna stronę drzwi, ciężko dysząc z podniecenia. Powoli jej oddech uspokajała się. Była zdziwiona swoja reakcją na chłopaka, być może mlodszego od niej o pół życia. 
Wiedziała ze będzie musiała go unikać przez kilka dni. Aż emocje opadną
Wzięła prysznic i naga położyła się spać. Podniecał ją nawet dotyk satynowej pościeli na skórze. Przed zaśnięciem zaczęła marzyc tym żeby zamknął ka w sowich ramionach o otulił zapachem.
Ostatnie co zarejestrowała były pierwsze takty „Stairway to heaven”
23.08
Obudził ja dzwonek do drzwi, zdezorientowana popatrzyła na zegarek – 9.15 –spała ponad 12 godzin. Dzwonek się powtórzył, podbiegła się do drzwi, owinięta w satynowe bordowe prześcieradło.
-dzień dobry , chciałem przeprosić za moja wczorajsza impertynencję –powiedział Michał, wręczając jej długą róże w kolorze burgunda – widzę, ze lubisz ten kolor – błysnął w uśmiechu białymi zębami  - a na przeprosiny przynosiłem Ci  śniadanie
- zaniemówiła z zaskoczenia – w pierwszej chwili chciała go odesłać, lecz, trochę wbrew sobie, powiedziała – wejdź, wyciągając ręce po różę i torbę z zakupami. Prześcieradło zaczęło zsuwać się jej z piersi, lecz w ostatniej chwili uratowała sytuację, zapobiegając katastrofie.
-wejdź, ja za chwilę przyjdę
-ale możesz zostać w tym stroju –
Ostro pogrywasz, chłopcze pomyślała, lecz skwitowała to milczeniem i poszła się przebrać.
-let’s game, pomyślała, wkładając białe szorty i koszulkę z  Kurtem Cobainem.
-z czerwieni wygladasz lepiej -  chłopak znów usiechnal się na jej widok
-kawy? - pijesz kawę, dziecino- chciala zapytać
-poprosze
Włożyła blisko połmetrowa  rozę do butelki po winie i otworzyla papierową torbę zakupami. Znalazła tam ciemne bułki z ziarnami, pomidory i twarożek. I koszyczek, rzadkich już o tej porze,  truskawek . Ciekawe skąd wiedzal ze to jej ulubione owoce. I ze bez względu na zdrowy rozsadek kupowała je przez caly rok, dziękując w duszy globalizacji i hiszpańskim plantacjom.
Wyłożyłą jedzenie na stoł i włączyła swoją ulubioną płytę (wlasnie, co?)
-wiec co Cie sprowadza – zapytała
-mowilem już – chcialaqme przeprosić za wczorajsze zachowanie
-  a czego tak na prawde chcesz? Spytała z kamienna twarzą, smarując kanapke twarożkiem
;
Z uśmiechem popatrzył na nadruk na jej koszulce.
Nie podejrzewałem Cie o takie fascynacje  muzyczne
-a co? Myślałeś ze słucham Bogurodzicy i chorałów  gregoriańskich?
-zarumienił się lekko- nie... ale bardziej sytuowałem Cie gdzies w okolicach jazzu lub klasyki.
I nie pomyliles się. Ale to nie przeszkadza mi słuchać Nirwany
-chociaż... -  zauważył stojącą w kącie gitarę akustyczną- Twoja?
-mojego chłopaka... byłego  - na jego ustach zarysował się uśmiech –zostawił mi ją jako rekompensatę za rozstanie. Dawno nie grałam, ale czasem jeszcze zdarza mi się wybrać pod namiot  z przyjaciółmi.
-
...

24.08
Wracała lekko chwiejnym krokiem z imprezy , przytrzymujac się poreczy. Na schodach na 2 pietro siedzial Michał.
-co Ty tu robisz?  Zapytala?
Czekam na Ciebie-
- to mile. Dobranoc
-nie! Zaczekaj! Porozmawiaj ze mna chociaż raz Normanie
Weszli na piętro
A o czym chcesz rozmawiac? Zapytała
Zamiast odpowiedzi pocałował ją namiętnie.
-a! to taka rozmowa. Dobrze. Wejdziesz?
Nie czekajac  na odpowiedz, wyjął jej klucze z dłoni i otworzył drzwi. Przepuści ją w drzwiach i pocałował ponownie. Oddała pocałunek i nie czując już skrepowania przyciągnęła go do siebie.
-czego Ty chcesz, dziecino? Resztka sił zdobyla się na sarkazm.
-Ciebie! Teraz.
-wszelka walka przestała mniec sens – chodz wiec zatem
Za reke poprowadzila go do sypialni
-zauwazyła, ze się waha
– co się stało? Aaa... nie bój się, poprowadzę Cie za rękę
Dała mu się rozebrac z czarnej waskiej sukienki, pod którą miała czarną koronkową bieliznę (oh jaki kicz).  Zdjeła jego koszulkę i rozpieła spodnie. Jej oczom ukazała się umięśnione ciało.  Wybrzuszenie w jego szaro-czarnych obcisłych boserkach CK podziałało na nią jak afrodyzjak. Może nie warto było sobie narzucac celibatu i wmawiac ze jest ponad to. Chłopak, poczartkowo onieśmielony zaczał działac instynktownie. Po chwili mocowania się z haftkami zdjął jej stanik i jego oczom ukazaly się dwie niewielkie, jedrne piersi ze sterczącymi brodawkami. Zaczął je lizać i ssać. W tym czasie ona włożyła reke w jego bokserki i zaczeła go piescić
... bum bum bum...  Gdzie ta wena
25.08
Obudziła się obok niego w skotłowanej poscieli, dopiero po chwili przypominając sobie szczegóły wczorajszego wieczoru. W pierwszych chwili chciala go wyrzucic z mieskzamia, wyrzucając za nim elementy jego garderoby.  Powstrzymała te chec i zaczeła wstawac. Niestety, kochanek również się obudził.
-mmm kochanie- wymruczał.
-ej! Bez takich – spiorunowała go wzrokiem
-chcesz sniadanie?
-no jasne... Anno! Aniu!
-nie zdrabniaj proszę mojego imienia
Z kazda minuta sytuacja zaczela ją irytować
-posluchaj, dziecin... mężczyzno.  Spalismy ze sobą. To się zdarza dorosłym ludziom.  
26.08
27.08
28.08
29.08
30.08
31.08
--------------------------------
1.09
Zatłoczony głosny korytarz liceum.  Pierwszy dzien szkolnych zajęć, biologia w 1B, Anna otworzyła dzwi od sali, przepuszczając uczniów
…Dzien dobry pani profesor

Bogusław Linda w „Sarze” zapytał czy dojrzały mężczyzna nie może kochać nastolatki...



Nota pożegnalna

tyle miałam pomysłów a wyszło jak zwykle.
Zatem, idzie mi się pożegnać na 2 tygodnie, tym razem highway to Hel.
kończąc niedokończone tematy:
1. http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,10019082,_Sprawdzajmy_im_plec__Chyba_rentgenem___Jak_poslowie.html
2. Polecam gorąco sklep OnlyHer, stacjonarny we Wrocławiu, porządny, profesjonalny brafitting, przemiłe panie, cud, miód i orzeszki. I mimo wydania stówy z hakiem to wyglądam jak milion dolarów, więc na plus :)
3. Mój blog "wisi" na stronie WiT, którą to stronę również polecam.
4. Na koniec polecam również jogurty z biodronki :P Serio! Sezonowe: agrestowy i rabarbarowy (trudne słowo) są fantastyczne i o niebo lepsze niż oklepane truskawki.
5. A na prawdę na koniec pozdrawiam z tego miejsca moją kobietę, bo znów się miniemy. Kocham Cię i tęsknię!
Kończę już, z trakcie pisania zrobiłam błędy chyba we wszystkich słowach z "u".
Albo jeszcze nie koniec, zaraz będzie bonus. Pa!

niedziela, 24 lipca 2011

słomiana singielka

 zainspirowało mnie to:
http://nektarmandarynkowy.blox.pl/2011/07/all-the-single-ladies-all-the-single-ladies-oh-oh.html
jakbym była singielką, to bym się podpisała obiema rękami i jeszcze nogą.
Ale, że jestem słomiana singielką,  bo Ukochana łapie jaszczury na 2 końcu kraju, to cóż, żarówka niewymieniona, pranie nie zrobione (nie mam proszku, ani wypłaty), bałagan straszny, bo nie mam siły sprzątać i nie gotuję, bo raz - nie mam co, dwa - nie chce mi się z tego co jest. Wyżeram suche resztki z lodówki, z ciepłych rzeczy mam tosty i herbatę (chinole się skończyły), o depilacji nie wspomnę.
Kochanie! Wracaj już! (i tak nie masz neta, cholera).
się narobiło tych notek, panie... idę się nakarmić popkulturą, np. Czarnego Łabędzia obejrzę, a co.

Opowieści z podróży



Właśnie nastąpiła lawina notek, cóż, przez następne 3 tygodnie znów będzie susza, bo a) mam tydzień na dokończenie magisterki (i nawet mnie w tym momencie nie stać na piwo, więc idzie kiepsko, idę zaraz do kościoła po wenę), b) w sobotę znów wyjeżdżam na 2 tygodnie.
Ale do rzeczy. Spędziłam 2 tygodnie na Podhalu, otoczona stadem nastolatków. Święty by oszalał. Szczególnie, że młodzież, jak to młodzież, zainteresowana była głównie tym, jakby tu czmychnąć na fajkę, napis się piwa, czy po ciszy nocnej wleźć do pokoju płci przeciwnej. W sumie standard, nihil novi sub sole. Trudno powiedzieć, ze ja byłam inna, choć, owszem do papierosów mnie nie ciągnęło, alkoholu przez 18-tka piłam mało, tylko z tym wymykaniem na przytulanie i całowaniem po kątach... Zresztą, na większość fajnych zakazanych rzeczy byłam zbyt grzeczna/tchórzliwa.
Po raz pierwszy trafiła mi się grupa z która nie umiałam sobie poradzić, co doprowadziło mnie od łez kilka razy. Jestem dość łagodna, na sporo pozwalam, nie podnoszę głosu, szanuje moich wychowanków, ale od nich wymagam tego samego. Daję się kantować z pełna świadomością tego faktu, pod warunkiem ich sprytu i dyskrecji. Mówiąc bez ogródek - dopóki nie spotkam kogoś pijanego nie skontroluje plecaka, dopóki nie poczuje papierosów nie zrewiduje pokoju, a nawet gdy poczuję, to za pierwszym razem powiem tylko wywietrzcie tu". Dopóki będzie cicho w nocy, nie będę sprawdzać pokoi nad ranem. Wygodne? Owszem, dla obu stron, wywlekanie afer na wierzch nie służy ani mnie ani im. Problemy to od razu powiadomienie kierownika, rodziców, szkoły, groźba wywalenia z obozu (choć tylko groźba, mimo, ze zabiegałam o wyrzucenie jednego, rozwalającego mi prace chłopaka, to firma za nic nie chciała do tego dopuścić, ale to ich cyrk, nie mój).
Niedobra robię się dopiero, gdy ktoś uparcie mnie lekceważy, ignoruje moje sugestie ze może sobie palić poza ośrodkiem, ale kategorycznie nie może na balkonie, że punktualność służy wszystkim, a niepunktualność uderza przede wszystkim w grupę, która czeka z wejściem na posiłek czy zajęcia, że łamanie regulaminu, ehh...
A to napis na drzwiach najgorszego pokoju :) Ciekawe tylko, kto przerobił S na K.

A najgorsze jest to, ze te najbardziej niesforne grupy, najmniej grzeczne i wredne są jednak (poza kilkami wyjątkami), najsympatyczniejsze. bo nie są przezroczyści, nudni. Nawet gdy mnie doprowadzają do łez, szewskiej pasji czy depresji.
A co poza tym? Piękne Tatry widziane w okien (aż 1 wycieczka była, okrzyknięta zbyt trudną, solidarnie przez młodzież jak i wychowawców, tylko ja i jedna z lektorek się wyłamała, no przecież zejście z Murowańca przez Dolinę Jaworzynki do Kuźnic to nie Orla Perc, proszę ja was), jeszcze darmowa wycieczka do Tatralandii (upiekłam się jak murzynek) i naprawde niesamowite dzieciaki - porażające umiejętnościami tańca, gry na gitarze, zainteresowaniami, osobowością...
A poniżej widoczki z okna, wiele wynagradzały

Na przekór wszystkiemu

Tak i oto, na przekór wszystkiemu i wszystkim dobrnęłyśmy do kolejnej miesięcznicy. Trochę się boje zapeszać, więc nie powiem której.
Z okazji tej, chcę ci Ukochana podziękować za wszystko dobre i złe. Kocham Cię. I wróć już.
A tu piosenka z samych początków na (nie)otarcie łez.

A tak pod skryptem: fajny motyw:
http://www.innastrona.pl/magazyn/kultura/przyczajony-heteryk-odkryty-gej-premiera-debiutanci.phtml

jak zostalam hipsterem

To nastąpiło nieoczekiwanie, powolutku, niezauważalnie wręcz. A gdy już nastąpiło, wybuchło z pełną siłą. Sytuacja pierwsza - dyskoteka młodzieżowa (tu niewiele się zmieniło od zamierzchłych lat 90-tych), na środku tańczy jedna parka splecionych jamochłonów, mniej atrakcyjne dziewczęta podpierają ścianę, mnie jatrakcyjne, acz nieco odważniejsze dziewczęta tańczą grzecznie w kółeczku na uboczu, większość biega po korytarzach a tzw "niegrzeczna młodzież" kombinuje, jakby to się urwać na fajeczkę i  piwko. Ale cóż to, autorka, sprawująca wychowawczą kontrolę na tejże dyskotece, nie rozpoznaje 3/4 utworów. Gdy sięgnie pamięcią do niedawno słuchanej muzyki, na próżno szukać muzyki "rozrywkowej", tu króluje Granda Brodki, Hey, Amy Winahouse [*] oraz przeróżny soul i jazz i rock, i metal i pop 80's i 90's. No ale ok, nie każdy musi słuchać współczesnego popu. Mój kontakt z szeroko pojęta muzyka popularną ogranicza się do radia w (cudzych) samochodach. I centrów handlowych.
Sytuacja druga - projekcja filmu dla wyżej wymienionej młodzieży. Po serii pytań czy możemy iść do pokoju?, nastąpił wybór filmu. Z kilku proponowanych, kojarzyłam tylko Salt, z uwagi na bossską Angelinę. Cala reszta nie mówiła mi zupełnie nic (ponoć nowości kinowe). Zatem, obejrzeliśmy Salt. Cóż,  wynudziłam się, skomentowałam szału nie było, przewidywalne...  i zostałam zjedzona, że to przecież świetny film. Na pytanie, jakie filmy w takim razie oglądam, odpowiedziałam: "no, Woody Allen..., albo jakieś abmitne festiwalowe, oglądam mało filmów. Popularne czasem też, ale nie porywają, co się będę męczyć.
Sytuacja trzecia - w pokoju miałyśmy telewizor. Przez 2 tygodnie wzięłam do reki pilota 2 razy, żeby włączyć, przejrzej kanały i wyłączyć. Na pytanie współlokatorek, czemu siedzę w ciszy w pokoju, odpowiadałam, że nie oglądam telewizji. Odpowiedziało mi spojrzenie "WT ufo".
 Na swoją obronę dodam, ze czytałam popularne książki - jakieś młodzieżowe sagi o wampirach, nawet nie warte zapamiętania, ale lekkie i przyjemne. No Wodę dla słoni, bardzo mi się podobała, ale filmu raczej nie obejrzę.
Cóż, jestem hipsterem. Trzeba lecieć do H&M po nerdy zerówki. Albo po obcisły sweterek w serek. Albo nie. Mam już trzy.
Dla żądnych tematu. Hisptersi to,
i to
http://1.bp.blogspot.com/_x3bD_KZ9NRM/TCn6PM411AI/AAAAAAAAAME/htbcZQORSxQ/s1600/hipster.jpg

czwartek, 7 lipca 2011

Czasem jestem feministką

Dziś uderzyły mnie dwie sprawy, obie dotyczące w dużej mierze mężczyzn:
1. W naszej kulturze zdecydowanie zbyt często pobłaża się i bagatelizuje alkoholizm i nieobyczajne zachowania po alkoholu - szczególnie mężczyzn, bo facet to może wypić od czasu do czasu, nawet jak to od czasu do czasu jest codziennie, alkoholizm kobiet piętnuje się dużo bardziej, bo to nie wypada, zresztą, kobity piją w samotności własnego mieszkania. Rzadko korzystam z komunikacji miejskiej, niestety, kiedy już korzystam, to zawsze spotykam pijanych facetów, przeważnie starych, którym ktokolwiek boi się zwrócić uwagę. Facet z dziś był tak pijany, ze wstając zrobił szpagat, po czym ponownie wpełza na krzesełko, bo nie był w stanie iść. Przy okazji zajął ponad 4 miejsca, poniewiera na miejscach w pobliżu nikt nie ośmielił się stanąć ani usiąść.
Ok, kilka razy wracałam po dwóch głębszych późno w noc, zawsze kulturalnie, no i raczej po północy a nie o 13!
2. Jest lato, więc zrozumiałe jest, ze stroje są dość skąpe,  w tym upale po 10 minutach jestem mokra jak po kąpieli.. Moje dekolty natomiast dość głębokie, bo - źle wyglądam w płytkich, zresztą w małe nie mieszczę, nevermind. A, że nie odsłaniam nóg, to równowaga zostaje zachowana. Cóż z tego, skoro idąc ulica jestem traktowana jak przedmiot, im starszy i bardziej obleśny facet tym bardziej ostentacyjne gapi mi się w biust. Ok, ktoś powie ze skoro nosze go na wierzchu to co mam się dziwić, ale to tłumaczenie w stylu zgwałcił ją bo go sprowokowała krótką spódnica. A ja mam ochotę, idąc w środku dnia przez miasto, wbić się w hidżab, aby uniknąć wzrokowej agresji. Bo czuje się rozbierana, poniżana, gwałcona i oddzierana z godności, idąc ulica w nie tak znowu bardzo wydekoltowanej koszulce i spódnicy do ziemi.
Moja kobieta narzeka tez, ze gdybym szla z chłopakiem to nikt by się tak ostentacyjnie nie gapił.

A w ogóle, będąc przypadkiem w dzielnicy Krzyki, została zaczepiona przez, tym razem miłego, chłopaka, który zapytał, czy nie chcę biletów do kina na wieczór, bo on nie może iść. Wzięłam ;) co prawda okazało się, ze film jest z rodzaju tych o "mały chłopiec, który chciał mieć trzy piece" (tu), a konkretnie o mongolskim chłopcy, który został wysiedlony z jurty do blokowiska na pustyni, plus elementy metafizyczno-nadprzyrodzone... I mało "goła baba". wcale.

Wyjeżdżam (czemu cieniu odjeeeeeżdzasz....) i jak mnie nastolatkowie nie zjedzą to wrócę za dwa tygodnie i opiszę. Chyba, ze mi się nie będzie chciało. Zatem, si ju lejter.

sobota, 2 lipca 2011

kryzys

znów mam kryzys ze nikt mnie nie zatrudni i że z moimi skończonymi studiami, bez doświadczenia i znajomości będę mogla tylko pomarzyć o jakiej sensownej pracy. Przeraza mnie dorosłość. I wszystko. I nie chce dłużej pracować jako hostessa, wychowawcą mogę być tylko latem, wolontariat jest super, ale ma jedna wadę- nie daje pieniędzy, a satysfakcją nie zapłacę za chleb, poszłabym jeszcze na jakieś studia, ale muszę za coś żyć i koło się zamyka.
Poza tym pada deszcz, dziewczyna daleko a praca się pisze jak krew z nosa. Mam ochotę popalić mosty i uciec na drugi koniec świata. Zacząć od nowa, wszystko, jeszcze raz.

środa, 29 czerwca 2011

Oddaj krew!

Zawsze mi się to makabrycznie kojarzyło, choć oddaję krew od kilku lat, 2-3 razy do roku (częściej nie mogę, bo przynajmniej raz do roku mnie "cofają" i każą uzupełnić hemoglobinę, tak też dziś sie stało).
Zatem skoro ja nie mogę, idźcie WY! wakacje są i krew jest bardzo potrzebna.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

list

pozwolę sobie wkleić tu teks z WiT, bardzo radosny :)
24.06.2011 napisał do nas ksiądz.
Jeśli ktoś chce skorzystać z jego posługi, droga otwarta. (niektóre jego poglądy mogą nas razić, ale wiemy, że nie wszyscy mogą wszystko głosić. To MY możemy mówić więcej, i po to jesteśmy :)
Gdyby ktoś się kontaktował i miał swoją opinię, dawajcie znać na grupie. Będziemy zaznaczać plusiki w dokumencie "Przyjazny ksiądz KRK"
Będziemy też podawać namiary przyjaznych księży innych kościołów chrześcijańskich. Oczywiście księża RKK i ZKCh są poza konkursem, ze względu na fakt że te kościoły akceptują nas w pełni :)
----------------
Jestem kapłanem rzymsko-katolickim diecezji tarnowskiej.

Pragnę wyrazić moją solidarność i wrażliwość na problemy osób homoseksualnych, dla których ich tożsamość jest jedynym sposobem bycia w świecie i przeżywania relacji z Bogiem i ludźmi.
Jestem otwarty na dyskretną, racjonalną współpracę, duszpasterskie wsparcie i sakramentalną opiekę. Chętnie bym skonsultował się z innymi księżmi, którzy może już Was wspierają, aby próbować wypracować coś na szerszą skalę kościoła w Polsce.
Mój mail można udostępnić potrzebującym.


Myślę, że moje poglądy mieszczą się w nauczaniu Kościoła:

1. ,,Duszpasterska troska o osoby homoseksualne jest godna podziwu. Ci gorliwi duszpasterze powinni być pewni, że wypełniają wiernie wolę Chrystusa(..)” (List o duszpasterstwie osób homoseksualnych, nr 13)

2. Orientacja homoseksualna ,,sama w sobie nie jest grzechem” (List nr 3), a jej ,,psychiczna geneza pozostaje w dużej części niewyjaśniona”.  Osoby takie jej ,,nie wybierają, należy je traktować z szacunkiem, współczuciem i delikatnością, bez dyskryminacji” (Katechizm Kościoła Katolickiego nr 2358). Należy rozróżnić orientację, która ,,może być wrodzona, od aktów homoseksualnych” (Ludzka płciowość, Papieska Rada ds. Rodziny, nr 104).

3. Wolność sumienia wymaga- wolności wewnętrznej, ta z kolei wymaga- dojrzałej osobowości, która rozwija się w klimacie- samoakceptacji. Brak akceptacji osób homoseksualnych, próba ,,leczenia” czy manipulacji, powoduje u nich dezintegrację osobowości i regresywny blok rozwoju, co sprawia, że człowiekowi trudno żyć na wysokim poziomie godności, wolności i wartości.

4. Każdy człowiek bez względu na powołanie i kondycję w jakiej wypadło mu żyć, powołany jest do miłości. Formę jej realizacji odkrywa indywidualnie w swoim sumieniu, w którym przebywa sam na sam z Bogiem. Człowiek ma prawo do samorealizacji zgodnie ze swoim sumieniem.

5. Tradycja Kościoła uznaję za ,,obiektywnie nieuporządkowane” tylko akty homoseksualne. Proponuje tym osobom czystość, dzięki ,,wsparciu przyjaźni” (KKK nr 2359).

6. Niebezpieczeństwo aktów homoseksualnych nie może z góry przekreślać możliwości przyjaźni homofilnych, które w czystości chcą tworzyć wspólnotę międzyosobową.

7. Niebezpieczeństwo współżycia i ,,powtarzanie się grzechu nie stanowi samo w sobie motywu do odmawiania rozgrzeszenia”. Dodatkowo jeśli ,,penitent nie może uznać czegoś za grzech, bo znajduje się w nieświadomości zła subiektywnie niemożliwej do pokonania, to należy pozwolić mu trwać w dobrej wierze” (Vademecum dla spowiedników).

8. Należy traktować z ,,rozważną łagodnością” (Persona Humana, nr 8) szczere związki miłości, między osobami, które w sumieniu subiektywnie pewnym, czują się niezdolne do samotnego życia pozbawionego ekspresji uczuciowo-seksualnej. Osoby współżyjące, subiektywnie mogą nie mieć winy osobistej. ,,Kościół ostrzega w uogólnianiu w osądzaniu indywidualnych przypadków. Istnieją osoby i okoliczności zmniejszające lub nawet uwalniające osobę od winy moralnej” (List, nr 11).

9. Kościół choć nie popiera tzw. ,,małżeństw homoseksualnych” dostrzega jednak, że ,,tolerancja jest czymś innym niż akceptacja i legalizacja. Istnieje różnica między zachowaniem homoseksualnym jako zjawiskiem prywatnym a tym samym zachowaniem jako relacją społeczną prawnie zaaprobowaną, włącznie z nadaniem jej rangi jednej z instytucji systemu prawnego. Osoby te mogą odwołać się — jak wszyscy obywatele, na podstawie swej prywatnej autonomii — do powszechnego prawa do ochrony sytuacji prawnych wspólnego interesu.” (Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi nr 5,6,9)

10. ,,Jest godne ubolewania, że osoby homoseksualne były i są wciąż przedmiotem złośliwych określeń i aktów przemocy. Podobne zachowania zasługują na potępienie ze strony pasterzy Kościoła, gdziekolwiek miałyby one miejsce. Ujawniają one brak szacunku dla drugich, który godzi w podstawowe zasady, na których opiera się zdrowe współżycie społeczne. Godność każdej osoby powinna być zawsze szanowana w słowach, czynach i w prawodawstwie”. (List nr 10)

11. Choć Watykan nie chce przyjmować do seminarium gejów, to orientacja homoseksualna nie jest przeszkodą do ważności święceń czy ślubów zakonnych. Święcenia kapłańskie gejów i śluby zakonne lesbijek świadomych wolności swojej wiary i relacji z Chrystusem są ważne. Duch św. ,,wybiera to co niemocne i wzgardzone w oczach świata, aby mocnych poniżyć” (1Kor.1, 27-29)

12. Nawet gdyby spekulować, że homoseksualizm jest jakąś ,,wadą ukrytą natury” to natura cała już jest odkupiona i włączona w historię zbawienia. Łaska akceptuje, nie niszczy natury a ,,Bóg z tymi, którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz. 8,28).

niedziela, 26 czerwca 2011

o niczym ten post

tak się tylko chciałam poskarżyć, że mi pisanie nie idzie, siostra zjadła obiad i sobie poszła. Nuda, nostalgia, napisy końcowe.
W dodatku mam lekki niesmak po dzisiejszym kazaniu - jak to katolicy są źli, glosują na złe osoby, do kościoła nie chodzą później chcą, zęby dziecko im ochrzcić (miał być chrzest po mszy), a później nie posyłają go na religię, wysyłają do komunii ale później do kościoła już nie a w ogolę hedoniści, a powinni się umartwiać i cierpieć dla Chrystusa. Szkoda, że mówił to do ludzi, którzy przyszli do kościoła, przynieśli dziecko do chrztu a także sporej ilości dzieci (msza w roku szkolnym jest "dziecięca").
Niesmak tym większy, ze w czwartek byłam na mszy i procesji  (bez folkloru) u dominikanów, a tam zarówno poziom kazań jak i śpiewów jest nieporównywalnie wyższy, fantastycznie było i bardzo poruszająco, bębny, pieśni, kazania... trzeba będzie przezwyciężać lenistwo i znów chodzić do dominikanów. Muszę tez podziękować Łosiowi za zainspirowanie mnie do pójścia na tę Bożocielesną mszę. To dziękuję :)
Aby dopełnić czary nieszczęść, z mieszkania obok pachnie jakimś dobrym jedzeniem (ech te papierowe ściany) a ja się robię głodna. A excel się złośliwie szczerzy.

środa, 22 czerwca 2011

Myśl na dziś

moja baba napisała fajna notkę, więc wklejam
http://varanek.blogspot.com/2011/06/mysl-na-dzis_22.html?zx=8ad72bc3147dfacf

wtorek, 21 czerwca 2011

Uwazam Rze

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1347,title,Platformy-jak-czolgi,wid,13525359,wiadomosc_prasa.html
ciężko się czyta, więc nie polecam, retoryka jak z Komsomolskiej Prawdy, zabrakło tylko krwiożerczych kapitalistów i zgniłego zachodu - już wolę Terlikowskiego i jego arty na Frondzie, pan T. ma lżejsze pióro i da się go czytać bez przerywania po stronie. Ale z całym Uważam Rze tak jest - niesamowicie ciężkie w odbiorze, nie tylko z powody przedstawianych tez - każdy ma prawo do poglądów, ale przede wszystkim z powody dziwacznego języka, z piętrowymi metaforami.
A sam art, cóż, spora ilośc merytorycznych błędów - np. o Wierze i Tęczy, jakieś niepotwierdzone źródłami dane, ckliwa wzmianka o kobiecie w ciąży, nie wiadomo po co wzmianka o obrońcach krzyża (w sumie - nie ma dnia bez Smoleńska...), wołanie na puszczy obrońców prawdziwej rodziny. Zabrakło chyba tylko "chłopak, dziewczyna, normalna rodzina".
W sumie, szkoda czytać.



yhttps://fbcdn-sphotos-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/264101_10150221329162931_373090452930_7376722_4703650_n.jpg

EDIT:  Kochanie napisała notkę w tym samym czasie, zatem dodaję :) tu

czwartek, 16 czerwca 2011

Są momenty...

w życiu kobiety, gdy wolałaby być mężczyzną. Są też momenty, kiedy przydałby się mężczyzna w życiu... Ale to chyba jednak złudzenia... zacznijmy od początku.
Moje obecne mieszkanie, współdzielone z ukochaną ma skopaną hydraulikę i mam wrażenie, że ostatnio ciągle się coś psuje, wcześniej kran (nienaprawiony do tej pory), teraz mały wężyk, który "zasikał" mi całą łazienkę, bo postanowił się przedziurawić. I co ja biedna mam zrobić?
Zawsze stroniłam od naprawiania czegokolwiek, bo zawsze miałam od tego ludzi. Ojca, braci, chłopaków, kolegów a także całe stado kobiet, które również potrafiły ponaprawiać to i owo. Ostatecznie, mam kobietę, która sobie fantastycznie z tym wszystkim radzi.
Zawsze uważałam, ze mam 2 lewe ręce i prędzej popsuję niż naprawię. Od jakiegoś czasu nie mam ochoty ( i siły) prosić - naprawianie komputera, roweru i drobne naprawy w domu wychodzą mi już całkiem nieźle, ale uczę się - powoli. Tylko ta cholerna hydraulika mnie przeraża...
No i niestety - dziewczyna wyjechała, brat gdzieś daleko, wszyscy, którzy mogliby mi pomóc gdzie się ulotnili, a ja zostałam sama, z zalaną łazienką. Nic, tylko siąść (na suchym kawałku) i płakać.
A póki co, zakręciłam wszystkie zawory i przygotowuję się merytorycznie do wyprawy do Obi. A jak merytoryczne przygotowanie zawiedzie, zawsze zostaje urok osobisty i poza na "zranioną sarenkę", czy też "biedną, zagubioną sierotkę. Ale jestem pełna nadziei. Ja wam jeszcze pokażę!

A tak bełdełejem:
http://tygodnik.onet.pl/32,0,64582,1,artykul.html

czwartek, 9 czerwca 2011

bioróżnorodność

Z poszanowaniem różnorodności w PiS-ie jest tak jak z fordem T: możesz wybrać dowolny kolor, pod warunkiem że będzie to czarny
cały art http://radom.gazeta.pl/radom/1,48201,9462618,Remigiusz__Gej_to_nie_jest_ktos__kto_porywa_dzieci.html

nieuczciwość i krętactwo

pewnie Łoś stwierdzi, że zasugerowałam się jej notką (bajdełejem, mnie możesz mówić, najwyżej się nie przejmę, albo sie przejmę, ale nie dam nic po sobie poznać i będę cierpieć w samotności), lecz temat chodzi mi po głowie od kilku dni.
Jeden z moich licznych pracodawców (chałturnik jestem i tyle), powiedział mi niedawno, że jak już skończę studia, to nie będzie mi mógł wypisywać umowy, ponieważ będzie go to za dużo kosztować. Mnie niestety też - oprócz kosztów moralnych nie dostanę też zwrotu podatku. Ergo - mogę u miego pracować, ale na czarno. Troszkę  mnie to zdenerwowało (tu pewnie nieoceniony Łoś wypomni mi pracę na czarno z przeszłości - kiedyś było mi to na rękę - zarobiona od czasu do czasu stówa nie zagrażała stypendium socjalnemu (niewielkiemu zresztą, ale stałemu źródłu dochodu), ale i tak nie jestem z tego dumna, wręcz przeciwnie).
Wniosek z tego taki, że z panem R. przyjdzie się wkrótce pożegnać. Trzeba poszukać przyzwoitej pracy od września. Nienawidze dorosłości.

A na poprawę humoru - obrazek, który mnie zachwycił.
http://bledy.info/uploads/201101/1294240926_9db3687de7.jpg

środa, 8 czerwca 2011

prasowe

Tak na szybciutko, artykuł z WO
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,9715068,Otwieram_oczy__Stoimy_rowno_.html?as=1&startsz=x&startsz=x

Wieje i rozwiewa mnie

 no wieje i burza, jako, że magisterka utknęła i nie chce ruszyć, więc wyżywam się kulinarnie i czekam na natchnienie inne niż kuchenne (marnuję się na tych studiach, byłabym doskonałą panią domu kurą domową).

Parówki w koszulkach - tak, wiem, że parówki to syf, kły i pazury i papier toaletowy i pies zmielony razem z budą... ale kobieta uwielbia parówki a i ja nie pogardzę od czasu do czasu pazurkiem, zatem

płat ciasta francuskiego
7 parówek
żółty ser


Z jednego arkusza wyszło mi 15 kwadratów, parówki podzieliłam na pół, połóweczki nacinałam i wkładałam tam słupek sera. Później zawinęłam parówki w ciasto i do piekarnika na 15 minut. Kobieta mnie wielbi, wiec chyba wyszły dobre :) (ale z majonezem wszystko wlezie).

Naleśniki ze szpinakiem
Zacznijmy od tego, że nie umiem robić naleśników. Znam ogólną zasadę, zawsze wychodzą niezłe, lecz nie potrafię podać proporcji. Nigdy nie zrobiłam takich samych. Znajdźcie sobie.
Więc robimy naleśniki z tego co znajdziemy.
Szpinak - jak już pisałam, nie lubię świeżego, za to mrożony w liściach - cudo.
Szpinak rozmrażamy w rondelku, następnie dodajemy jogurt, czosnek i bazylię. Smarujemy tym naleśniki i posypujemy startym żółtym serem. Zawijamy. Można jeszcze na chwilkę podsmażyć (mnie się nie udało, z przyczyn nieobiektywnych).
Jako, że ukochana nie lubi szpinaku (choć powiedziała, że był nie najgorszy), to dostała naleśniki z nadzieniem pieczarkowym - pieczarki podsmażamy z cebulką i szynką, wykładamy na naleśnika i posypujemy serem.
To koniec tego arcytrudnego przepisu.

A! na upały dobra jest mrożona herbatka - dziś udało mi się uzyskać doskonałość - z 2 torebek czarnej herbaty i jednej torebki mięty na litr. Sukces tkwi w syropie cytrynowym, dodanym do zmrożonej herbaty.

To ja się idę chłodzić, chyba nic z tej burzy dziś nie będzie. A skoro burza, to polecam  radary burzowe
http://radar.bourky.cz/
http://www.pogodynka.pl/radary