Poomoc

Pajacyk, Wspieraj Dobro, Okruszek, Polskie Serce, Habitat, Pusta Miska, Wyklikaj Żywność - Kliknij i Pomóż

środa, 14 marca 2012

Afiszujemy się

Refleksje po spotkaniu ze znajomymi z poprzednich studiów. Większość z nich zakończyła level-studia i zaczynają zdobywać levele - praca, ślub, dzieci.
Zatem przychodzimy (ja z moją panną). Trwa gorąca rozmowa pary-po-ślubie  z parą-przed-ślubem na temat sukienek i tego że och to już tak blisko, zobaczycie, zleci, już już..
Następny temat a wiecie, są teraz takie pieluchy ekologiczne, (pary-z-dzieckiem nie było, ale, że bywają odwiedzani przez inne pary...), w tym momencie zaczęłam mieć straszną ochotę na papierosa, choć palę rzadko.
Kolejny temat - idziemy na ślub, ale strasznie ich nie lubimy, no ale nas zaprosili to my ich tez musimy... Dzięki Ci, Boże, że nie mam takich dylematów. Nawet, jakbym miała to bym nie miała, bo nie zapraszałabym ludzi, których nie lubię. Nawet za cenę nie bycia zaproszoną. No, ale mnie się na śluby nie zaprasza, pewnie dlatego, że jeszcze a nuż przyjdę z dziewczyną i będzie konsternacja. Dziewczyna nie lubi ślubów i nie ma skrupułów by odmówić. Ale i tak.


Wszystkie te dyskusje odbywają się w towarzystwie kilku singli, jednego (albo dwóch) geja i Nas (tych lesb). 


Chodzę z moją dziewczyną za rękę po ulicy, na pożegnanie daję jej neutralnego buziaka w policzek. Nie chwalę się wszem i wobec pierscionkiem (widzę te zezujące spojrzenia dalszych znajomych, jak ktoś spyta to powiem). Żeby nikt nie poczuł się urażony. A zresztą, nie lubię się całować na ulicy, co mi tam.  Ale to my się afiszujemy, to my zagrażamy integralności rodziny,  to my sprawiamy, że ludzie czują się źle.
Nie zabraniam moim znajomym dyskusji o ważnych dla nich wydarzeniach. Ale czemu te wydarzenia monopolizują nasze spotkania?

I filmik na poafiszowanie. Mnie wzrusza.

3 komentarze:

  1. Nie, że ślubów nie lubię. Nie mam nic przeciwko, to miłe eventy. Tyle, że dopóki nie będę miała możliwości zawrzeć związku partnerskiego, moja noga nie postanie na żadnym ślubie. Taka moja mała ideologiczna szajba.

    A co do niezapraszania nielubianych na wesela - to jest podwójnie korzystne. Raz, że nie będziesz oglądać tych twarzy w "najpiękniejszym dniu życia", dwa: nie będziesz musiała już ich oglądać nigdy i chodzić na ich śluby (bezcenna zaleta obrazy majestatu).

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czaję, czemu mam zaprosić nielubiane albo średnio lubiane osoby na ślub? Żeby za darmochę się nażarli i opili a na koniec obgadali? Ja zaprosiłam kogo miałam zaprosić i nie widzę potrzeby tłumaczenia się. To samo zrobię z chrzcinami. Będzie tylko najbliższa rodzina, która ten fakt obchodzi. Robić komuś, kto nawet na co dzień nie potrafi się spytać co u mnie, super imprezy za darmo, nie zamierzam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie czaję, ale to już któryś przypadek z kolei w stylu: "zaprosiłabym więcej znajomych, ale trze4ba zaprosić nielubianą ciocię, bo co rodzina powie...".

    OdpowiedzUsuń