Czasem nienawidzę swojej biologii. Tego, że steruję mną hormony.
Umierania z bólu przez 2 dni w miesiącu, co uniemożliwia mi podjęcia się wtedy jakiegokolwiek odpowiedzialnego zajęcia.
"Wk***a" na cały świat kilka dni wcześniej, gdzie albo wyżywam się na bliskich, albo zalewam łzami, a najczęściej wszystko na raz.
Tego, że w środku cyklu kupuję krótkie sukienki i perfumy i lakiery do paznokci bo "czuję, że muszę" (no, ale nad tym czasem udaje mi się zapanować).
Wahań wagi, problemów z cerą, umilania życia bliskim, irracjonalnych decyzji...
NIENAWIDZĘ I JUŻ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz