Poomoc

Pajacyk, Wspieraj Dobro, Okruszek, Polskie Serce, Habitat, Pusta Miska, Wyklikaj Żywność - Kliknij i Pomóż

poniedziałek, 1 listopada 2010

Ewangelicko i przepis

Napisane wczoraj:
Dziś święto reformacji. wiec będzie ewangelicznie i ewangelicko
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99to_Reformacji
edit: bo protestanci są mi niezwykle bliscy
Zatem, Ewangelia
 (czytań nie przytaczam, jak ktoś chce to są tu http://mateusz.pl/czytania/2010/20101031.htm )
Panie, miłośniku życia
Zastanawiające słowa, Bóg, miłośnik życia.
I Ewangelia, o Zacheuszu, jak napisała K.:"Według starych sucharów, Jezus potwierdza tu teorię Darwina. Mówi przecież: Zacheuszu, zejdź z drzewa!"
Zacheusz był celnikiem, wredną świnią Pan do niego przyszedł  i Zacheusz  "połowę mego majątku oddał daję ubogim i krzywdy odkupił poczwórnie". Ale mnie zastanowiło coś innego: co się stało z Zacheuszem później. Czy już zawsze oddawał połowę majątku, czy po pewnym czasie zapomniał, wrócił do dawnego życia. I ja pamiętam takie "cukierki" od Boga, momenty euforii, zachwytu, ale potem to mija i dopiero wtedy się robi trudno, no, życie.

Mój proboszcz się wysilił na ładne kazanie: o tym, ze odwiedzając groby kierujemy się Miłością, taką, która nic nie żąda, idziemy do bliskich bo potrzebujemy ich milczącej obecności, bo tak kochamy, ze nie możemy przestać.. I pytanie, czy taką miłością kochamy tych, którzy żyją tu i teraz, obok nas.
A dziś Wszystkich Świętych, nie jak napisało kochanie "święto półbożków" tylko nadzieja na zbawienie. Łosiek ładnie pisze o tym na swoim blogu (jak to czyta to niech mi pozwoli podlinkować, otóż linkuję http://plagwitzer.blogspot.com/2010/11/wszystkiego-najlepszego.html )
I w ogóle, byłam na mszy w moim "starym" kościele w N., do którego chodziłam jako dziecko, i mimo ze się poprztykałam z ojcem przed wyjazdem, to TO miejsce dało jakiś spokój.
A na mszy obmyśliłam 2 nagrobki, takie funeralne myślenie, w końcu co trzeba zrobić, żeby zostać świętym? - umrzeć. Więc: anioł z piaskowca, ale taki budzący respekt, z mieczem albo leząca kobieta-anioł, wprost na płycie, może z krzyżem w ręku. Mam nadzieje ze nie będę musiała realizować tych pomysłów jeszcze przez długo.
.
A w ogóle, świetny obiad zrobiła wczoraj - gołąbki z sosem pieczarkowym, poniżej przepis dla normalnej ilości, a nie 2 kg mięsa :)
Zatem:
pół kg ryżu i tyleż mięsa mielonego
ryż ugotować na niezbyt miękko, ostudzić, dodać do niego zasmażoną cebulę, jajko, przecier pomidorowy (tak słoiczek, no do smaku), pieprz i sól i to chyba wszystko, o jeszcze czosnek.
Wyrobić, zawijać
A! kapusta! no tak, kapustę bez głąba wsadzić do wrzątku, obgotować jak zacznie się otwierać - wyjąć i zawijać, zawijać.
A kapusty na taką ilość będzie główka (noszę się z zamiarem zrobienia z pekinki, wtedy będą zieloniutkie, w takim pięknym kolorze).
Jak zawiniemy - pozostałymi liśćmi wyłożyć dno garnka, położyć gołębie, polać wodą z przecierem, tak żeby przykryło, dodać kostkę rosołową, liść laurowy, pieprz i gotować, tak z 20 minut.

I sos: 1/4 kg pieczarek, pokrojonych na ćwiartki, podsmażyć z cebulą na patelni, lekko poddusić, na koniec dodać śmietanę z mąką, przyprawić. JEŚĆ :D

a w ogolę, pierwszy raz przyszło mi do głowy, ze pieczarki, bo z pieczary :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz