51 notka, milo
i to tyle z miłych rzeczy
smutno mi jakoś od poranka, w sumie nawet od wieczora bo:
(to będzie taki prywatny NMTŻ)
- Agata i jej sercowe komplikacje i hodowlane też
- muszę wyjechać z domu do Wrocka - i tak źle i tak niedobrze, w domu już trochę gęstawa atmosfera bo jestem tu od tygodnia, ale już zaczynam tęsknić za nimi, bo wrocławska część serca tęskni od tygodnia, i znów mam wyrzuty sumienia,że za mało z nimi przebywałam a za dużo z komputerem, że mogłam więcej wycisnąć, więcej rozmawiać, być lepsza, i znów to listopadowe "spieszny się kochać ludzi..." i to, że wrócę tu dopiero za miesiąc, może się wyrwać na jeden dzień z miasta i przyjechać powiedzieć cześć rodzicom, nie wiem, doprawdy nie wiem
- a we Wrocławiu - kochanie ale i tęsknota za domem no i mieszkanie - jedną noga w akademiku, druga u niej (u nas?) i tak jeszcze przez miesiąc. Chce już mieszkać z nią, trochę też przez kota, ale i tak się obawiam, czy wspólne mieszkanie wszystkiego nie popsuje? Wydaje m isię ze nie, ze będzie lepiej i mniej męcząco.
- i babcia...
- I trzeba pisać magisterkę i paskudna jesień i o 15 już się robi szaro...
zwinaę się w kłębek, schować, zasnąć... mieć znów 5 lat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz