Jeden z moich licznych pracodawców (chałturnik jestem i tyle), powiedział mi niedawno, że jak już skończę studia, to nie będzie mi mógł wypisywać umowy, ponieważ będzie go to za dużo kosztować. Mnie niestety też - oprócz kosztów moralnych nie dostanę też zwrotu podatku. Ergo - mogę u miego pracować, ale na czarno. Troszkę mnie to zdenerwowało (tu pewnie nieoceniony Łoś wypomni mi pracę na czarno z przeszłości - kiedyś było mi to na rękę - zarobiona od czasu do czasu stówa nie zagrażała stypendium socjalnemu (niewielkiemu zresztą, ale stałemu źródłu dochodu), ale i tak nie jestem z tego dumna, wręcz przeciwnie).
Wniosek z tego taki, że z panem R. przyjdzie się wkrótce pożegnać. Trzeba poszukać przyzwoitej pracy od września. Nienawidze dorosłości.
A na poprawę humoru - obrazek, który mnie zachwycił.
http://bledy.info/uploads/201101/1294240926_9db3687de7.jpg |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz