Poomoc

Pajacyk, Wspieraj Dobro, Okruszek, Polskie Serce, Habitat, Pusta Miska, Wyklikaj Żywność - Kliknij i Pomóż

czwartek, 2 września 2010

Noż się w kieszeni otwiera


[Finki noszą w kieszeni nóż]
Przeczytałam artykuł... (w zasadzie przeczytałam go po raz pierwszy w gazetowym wydaniu zeszłej zimy, ale dziś przeczytałam ponownie).
Bohaterka artykułu to dr Antu Sorainen, fińska naukowiec (naukowca?), oraz feministka. I ogólnie fascynująca osoba. Szkoda, że fascynuje bardzo negatywnie.

Pani nie jest przeciw mężczyznom?

Przeciwko wielu jestem. Fakt, że to oni przewodzą naszemu społeczeństwu, naszemu światu, powoduje wiele problemów. Obwiniam ich o gwałt, o zmiany klimatyczne, unikanie odpowiedzialności, zwalanie wszystkiego na kobiety. Poza tym robią strasznie dużo hałasu i zatruwają mi życie na co dzień.
 Nie wiem, co tej pani zrobili mężczyźni, ale musiało boleć.O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć oburzenie o przewodzenie światu, to nie potrafię sobie wyobrazić dlaczego to mężczyzn obwiniać o zmiany klimatyczne. Co do zwalania wszystkiego na kobiety, to w moim patriarchalnym domu to faceta wołało się do odkręcenia słoika i wbicia gwoździa (choć ojciec zawsze wychowywał nas bardzo "feministycznie", znaczy jak trzeba przenieść ciężki stół to kobiecość, niestety, nie stoi na przeszkodzie).Och i robią dużo hałasu (polecam stopery) i zatruwają życie (polecam psychologa od nerwicy natręctw).
Ma pani na myśli kogoś szczególnie?

Jest taki facet na basenie, gdzie codziennie pływam. To niewielki basen, jednak kiedy wejdzie do niego 10 kobiet, każda pływa po swoim torze i nigdy sobie nie przeszkadzamy. Wystarczy, że pojawi się ten gość, i nie da się pływać. Rozpycha się, zagarnia całą przestrzeń, wszystkich potrąca.
Wiec wszyscy mężczyźni są źli, bo jeden pan potrąca panią Antu na basenie
Zastanawiało mnie, dlaczego w naszym kraju karano homoseksualizm kobiecy (...) Opuszczone w czasie wojny kobiety przejmowały obowiązki i zachowania męskie. Potem mężczyźni wrócili i społeczeństwo chciało z powrotem wdrożyć kobiety w ich role. Charakterystyczne jest to, że oskarżone zwykle umiały prowadzić samochód, miały dużo swobody, może też władzy i pieniędzy, za bardzo się rządziły, ubierały się po męsku, piły z facetami, a homoseksualne skłonności miały przy okazji. Sięgnięcie po stare, nieużywane prawo było pretekstem, żeby je przywołać do porządku.
Brzmi jak spiskowa teoria dziejów.
fiński pracodawca zatrudniający więcej niż 30 osób musi sporządzić plan walki z dyskryminacją płci w firmie. 
Jest tam mowa o odpowiednich ubikacjach dla kobiet, o tym, że np. w zarządzie nie mogą być tylko mężczyźni i że płace muszą być takie same. Ale nie są.
Jak wyglądają ubikacje odpowiednie dla kobiet? Dlaczego "z miejsca" trzeba sporządzać plan walki z dyskryminacją? Nawet kiedy się nikogo nie dyskryminuje... A co do płac - nie jestem zwolenniczką zrównania płac mężczyzn i kobiet. Wystarczy mi, żeby za TAKA SAMA pracę dostawać TAKIE SAME wynagrodzenie, niezależnie od płci.
Na przykład na naszym uniwersytecie mężczyźni częściej awansują, więc i więcej zarabiają
Może mają, np lepsze wyniki?
Krzywdzone przez mężczyzn kobiety nawet nie proszą o pomoc. 

Czy wy, feministki, próbujecie wejść w kontakt z tamtymi kobietami, wpływać na ich sposób myślenia?

Szczerze mówiąc, nie. Jeśli chodzi o środowisko akademickie, to zwyczajnie jesteśmy zbyt zajęci badaniami naukowymi i nie mamy czasu na kontakt z tak zwanymi prostymi kobietami. Chyba że prywatnie.
I tu dosięgamy sedna sprawy. Bo może tym krzywdzonym kobietom potrzebna jest pomoc, a nie sofistyczne dyskusje o tym, że mężczyźni są odpowiedzialni za zatruwanie klimatu. Ale niektórzy są zbyt zajęci...
A aktywistki feministyczne?

Niektóre to robią. Ale na pewno nie w stopniu dostatecznym. Z drugiej strony - czy to etyczne mówić komuś, jak ma żyć, co myśleć? Wiele z nich akceptuje patriarchat. Może one też nie mają czasu dla nas.
I wszystko byłoby ok, nie mówmy ludziom jak mają żyć. Ale wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby i przyzwolenie na przemoc pod przykrywką wolności jest złe.
na przykład kwestia związków partnerskich osób homoseksualnych. SETA przykłada dużą wagę do ich legalizacji, bo w ich oczach takie quasi-małżeństwo zrównuje homoseksualistów z heterykami.

To nie jest ważne? W Polsce homoseksualiści walczą o legalizację związków homoseksualnych. Wy macie ją od lat.

Mnie to się nie podoba, bo to ślepe naśladowanie wzorców heteroseksualnych. A tym samym uznanie ich, a nie innych za normę. Nie jestem zwolenniczką tych legalizacji, ponieważ jestem przeciwko legalizowaniu jakichkolwiek związków. Zarówno homoseksualnych, jak i heteroseksualnych. Małżeństwo to głupi patriarchalny układ polegający na tym, że jedna osoba staje się własnością drugiej i w którym ludzie mają być ze sobą na zawsze, po to by płodzić lub wychowywać dzieci.

"czy to etyczne mówić komuś, jak ma żyć, co myśleć"... wiec ja pani może mówić, że małżeństwo jest głupie.
Związki partnerskie "zrównują homoseksualistów z heterykami" pod kilkoma prawnymi względami. Ale dlaczego zabronić ludziom wyprawienia ceremonii, pieczętującej, że są razem i się kochają? A układ, gdzie jedna osoba stają się własnością drugiej to było chyba niewolnictwo. I wierzę w związki na całe życie.
Pani zdaniem na czym powinni skoncentrować się homoseksualiści?

Na przykład na krytyce tego, dlaczego każdy człowiek powinien się ożenić albo wyjść za mąż. Ostatnie statystyki mówią, że w Finlandii osiem kobiet na dziesięć rodzi w życiu choć jedno dziecko. Dla mnie to bardzo wysoki wskaźnik. Dlaczego kobieta ma uważać za oczywiste, że musi mieć dziecko? Zamiast tego może się poświecić innym rzeczom. Na przykład walce z ocieplaniem klimatu. Interesuje mnie, co się dzieje z tymi dwiema. Jak one organizują sobie życie w świecie, w którym posiadanie dziecka jest normą. Jak się z tym czują.
Może człowiek żeni się bo chce? Może kobiety rodzą dzieci bo pragną macierzyństwa? A przy okazji pracują na przyrost naturalny kraju i własne emerytury. I jak można porównać rodzenie dzieci do walki o klimat? I mówi to klimatolog in spe :) Pomijając już fakt, ze nie da się walczyć z ociepleniem klimatu, już lepiej urodzić to dziecko.
Ja odczuwam dyskryminację przede wszystkim we własnej rodzinie. To typowa mieszczańska rodzina, w której patriarchat cały czas ma się dobrze. Kobiety w kuchni, ojciec prowadzi samochód i rąbie drewno na działce. Ja nigdy nie pragnęłam dzieci. Ale mam dwie siostry i brata, którzy je mają. Oni są traktowani przez naszych rodziców inaczej. Mają wyższy status. Moim życiem mama i tata się nie interesowali, nigdy mnie nie odwiedzali. Dlaczego mieliby przyjeżdżać do pojedynczej osoby? Liczysz się nie ty, tylko to, czy masz dzieci. Co ciekawe, mam wrażenie, że dzisiejsza młodzież staje się coraz bardziej podobna do pokolenia moich rodziców. To dzieci pokolenia feministek, czyli mojego. My się buntowaliśmy przeciw małżeństwom, walczyliśmy o rozwody. A ci najmłodsi marzą teraz o tym, żeby jak najszybciej założyć rodzinę i zbudować dom. Rośnie generacja neokonserwatystów.
Czyżby jakieś kompleksy? I znów ograniczanie wolności, bo dlaczego zabraniać komuś ślubu, jeśli tego pragnie? I współczuję jej relacji rodzinnych, jeśli rodzina nie odwiedza, i to z powodu braku dzieci.
Jednak to tradycyjne pojmowanie roli kobiety się zmienia. W Finlandii coraz więcej pastorów to kobiety. Na teologii jest dziś podobno więcej studentek niż studentów. W Polsce kobieta ksiądz to coś nie do pomyślenia.

Znowu kobiety wybierają zawody, które polegają na bezpośrednim pomaganiu ludziom. Dlaczego nie pójdą budować domów, naprawiać samochodów? Dlaczego są ciągle pielęgniarkami albo pastorami? Poza tym na wyższych stanowiskach kościelnych ich nie ma. Biskupi, arcybiskupi to zawsze mężczyźni. Kobieta może być najwyżej proboszczem. (...)Dlaczego w kościołach nie obowiązują te same plany antydyskryminacyjne co w firmach?
 Bo kościół to nie firma! 
Bo gdyby starzy mieszkali z młodymi, to kto by się nimi musiał opiekować? Kobiety. Kiedy jesteś córką, jesteś skazana na zajmowanie się swoimi rodzicami. Za darmo. Często z musu.

Można to robić z miłości.

Nie podoba mi się taki rodzaj miłości. Dla mnie miłość wiąże się z dawaniem sobie wolności, nie z opieką. Miłość związana z troszczeniem się to pomysł chrześcijański. Ja nie chcę takiej miłości.

Nie ma pani potrzeby opiekowania się kimś?

Mam. Została mi ona wszczepiona, bo jestem kobietą i byłam wychowywana na kobietę. Opiekowałam się w życiu wieloma osobami. Teraz opiekuję się moją matką, która jest bardzo chora. Ale to nie znaczy, że jestem z tego zadowolona. Jestem osobą bardzo zajętą, mam swoją pracę naukową, obowiązki i byłabym szczęśliwa, gdyby brat i ojciec zechcieli mnie wyręczyć. Ale oni nie mają na to ochoty. Zajmuję się mamą, bo wiem, że gdybym ja tego nie robiła, nikt by tego nie robił.
Dla mnie miłość to również opieka. Nad  Ukochaną, nad rodzicami, rodzeństwem, babcią. Czasem wynika to ze wdzięczności za miłość i opiekę ofiarowaną mnie, czasem tak po prostu. I ja chce takiej miłości.
Jak brat się tłumaczy, gdy pani z nim o tym rozmawia?

Nie tłumaczy się, bo nie odbiera moich telefonów. Ojciec zachowuje się podobnie. Ja go o coś pytam, on nie odpowiada. To nie jest kwestia mojego brata czy ojca. Tak generalnie w naszej kulturze zachowują się bracia i ojcowie.
Nie wydaje mi się. Moi odbierają telefony.

Współczuję jej, choć ma takie życie jakie wybrała, to wydaje się być biednym człowiekiem.
Nie potępiam feministek, każdy ma prawo żyć jak chce. Potępiam głupotę. I narzucanie swojego stylu życia innym, za wszelką cenę.


http://www.johnnykalesony.republika.pl/prawdziwa-feministka.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz