Pochodzę ze wsi, jest to dla mnie powód do dumy.
Byłam dziś w lesie, pościągać drewno do palenia na zimę, tata i stryjek je oczyszczali z gałęzi a ja z najmłodszym ściągaliśmy na brzeg lasu. Umordowałam się strasznie, trochę podrapałam, ale na koniec uroczo pachniałam lasem. Dziś, jadąc na przyczepie ciągnika włączyły mi się wspomnienia wiejskiego, dość ciężkiego dzieciństwa - żniwa, pomoc w pracach na ogrodzie, praca w gospodarstwie... a jednocześnie bardzo sielskiego i przepełnionego miłością.
To chyba nauczyło mnie jakiegoś patriotyzmu lokalnego - kiedy wracam ze studiów i widzę krajobraz pogórza robi mi się ciepło w sercu.
I w zasadzie ten idylliczny obraz rodziny i ojczyzny psuje mi jedna rysa - jak ja mam im powiedzieć, że mam dziewczynę? Którą tak bardzo kocham i chciałabym, żeby oni tez ją pokochali. Jak w tym katolickim, tradycyjnym konserwatywnym społeczeństwie ktoś będzie potrafił to pogodzić?
Oglądam "Dzień Świra" na TVNie... nie śmieszy mnie tylko frustruje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz